Rozdział piąty
“If you're leaving will you take me with you,
I'm tired of talking on my phone,
There is one thing I can never give you,
My heart will never be a home”
Oparłam głowę na ręce i wyjrzałam za okno. To, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach. Śnieżnobiałe płatki śniegu wirowały delikatnie, trącane gwałtownymi podmuchami wiatru. Powoli opadały na ziemię i otulały ją. Spojrzałam w górę, na szarobure niebo i uśmiechnęłam się. Szturchnęłam nogą Yamanakę, która leżała na moim łóżku pośród książek.
— Hm?
— Patrz, to pierwszy śnieg!
— Co? Gdzie? — Ino zeskoczyła na podłogę i przykleiła nos do szyby. — Ooo! Ale śliczny! — Zachwycała się. — Och! A wiesz, co to oznacza? Że za kilka dni będzie grudzień i święta!
— Tak — zgodziłam się. — Ale po drodze mamy jeszcze zaliczenie z historii.
— Wiesz co? — Spojrzała na mnie obruszona. — Nikt, tak jak ty, nie potrafi popsuć mi humoru.
Wzruszyłam ramionami, wracając do nauki. Dziś pierwszy raz od półtora tygodnia przyszłam na lekcje. Byłam przygotowana na gniew nauczyciela i ewentualną karę. Nie spodziewałam się tylko, że Ino też oberwie.
— Przed przerwą świąteczną odbywają się testy diagnozujące — powiedział wtedy staruszek, poprawiając okulary. — Ale dla was przygotuję specjalne sprawdziany. Możecie być tego pewne.
— Przypominam ci, że pierwsza zaczęłaś — mruknęłam. — Wcale nie prosiłam, żebyś mnie kryła.
— S-s-słucham? — zająknęła się. — Chyba ci życie niemiłe, Haruno! — Złapała za poduszkę i rzuciła we mnie. Na szczęście, chwyciłam ją w ostatniej chwili. — Zero wdzięczności! — oburzała się, chodząc po pokoju.
Pokręciłam głową. Tylko udawała zbulwersowaną.
— Siadaj już i ucz się. — Zamknęłam swój zeszyt od historii. — Nie mam dla ciebie całego popołudnia.
— Rany, ale z ciebie zołza — jęknęła, ale posłusznie usiadła na łóżku. Otworzyła podręcznik na odpowiednim temacie i zaczęła go czytać. Ja tymczasem przeglądałam notatki z lekcji, uzupełniając wszelkie braki, chociaż myślami byłam w zupełnie innym miejscu.
Martwiłam się o Sasuke. Naruto powiedział mi, że od wczoraj nie dawał znaku życia. Czułam się winna, ponieważ nie byłam dla niego ostatnio najmilsza. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, odpuszczając go sobie. Może jednak powinnam dać mu szansę, skoro w końcu postanowił o mnie zawalczyć?
Ludzie się zmieniają i on też mógł się zmienić. To nie było niemożliwe, ale w przypadku Uchihy — trudne i czasochłonne. Sam musiał dorosnąć do tej decyzji. Nie powinien podejmować jej z mojego powodu; by mnie zatrzymać
— Bujasz w obłokach, Haruno?
— Waham się, Ino — odpowiedziałam, nie przejmując się jej uszczypliwym tonem głosu. — Nie wiem, czy dobrze zrobiłam.
Yamanaka wyprostowała się i spoważniała. Usiadła na końcu łóżka, by być bliżej.
— Wiesz, co o tym sądzę — burknęła. Najwyraźniej miała już dość tematu Uchihy. — Dość wycierpiałaś. Masz pełne prawo kopnąć go w tyłek — mówiła. — Ale nikt nie da ci też stuprocentowej gwarancji, że to jest dobra decyzja.
— Wielkie dzięki za wsparcie — prychnęłam poirytowana.
— Przecież nie mogę ci powiedzieć, co masz zrobić — argumentowała Ino. — A nawet jeśli — cokolwiek powiem, zrobisz na opak, bo nigdy mnie nie słuchasz. Więc jeśli każę ci o nim zapomnieć, pobiegniesz i mu wybaczysz.
Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że miała rację. Tylko ja mogłam podjąć tę decyzję. A nie była ona łatwa. Czułam ciężar odpowiedzialności na moich ramionach. Miałam jeszcze czas, by przeprosić Sasuke i odwołać wszystko, co powiedziałam. Miałam szansę go uratować, bo pierwszy raz w życiu on też tego chciał. Chciał żyć i cieszyć się życiem. Widziałam to w jego oczach, gdy rozpaczliwie mówił, że mnie potrzebuje.
Wybrałam numer Uzumakiego w telefonie. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się, co się dzieje z Uchihą.
— Od jego matki wiem, że jest u brata — powiedział Naruto. — Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze, Sakura.
— Pojechał do Osaki — poinformowałam Ino, zakończywszy połączenie.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem, ale nic nie powiedziała. Spakowała tylko swoje książki do plecaka i w milczeniu gapiła się w okno, intensywnie nad czymś myśląc. W końcu podeszła do niego niepewnie.
— Sakura? On jest tutaj — wyszeptała w końcu.
— Kto? — zapytałam, ponieważ nie rozumiałam, o co jej chodzi.
— No, Sasuke — burknęła. — Stał tam już wcześniej. Nic nie mówiłam, bo…
Natychmiast zerwałam się z fotela i doskoczyłam do okna. Był tam, po drugiej stronie ulicy. Poczułam, jak moje serce szybciej obija się o żebra. Niewiele myśląc, wybiegłam z pokoju. W holu szybko ubrałam buty i zarzuciłam kurtkę. W głowie miałam tylko jedną myśl: muszę go zobaczyć.
Na zewnątrz wiał zimny wiatr, a śnieg padał coraz intensywniej. Nie przejmując się tym, przebiegłam przez ulicę. Sasuke wciąż tam był. Po prostu stał w bezruchu i patrzył na mnie. Rzeczywiście musiał spędzić tu trochę czasu, bo jego ubrania pokryła warstwa śniegu. Wyglądał jak bałwan.
— Sasuke — wychrypiałam. — Ja..
— Wiem — wyszeptał, ledwo poruszając ustami. Zrobił krok w moją stronę, ale tym razem nie zamierzałam uciekać. On natomiast powoli uniósł ręce i chwycił rogi kurtki, którą miałam na sobie. Zapiął ją, aż po sam koniec, założył mi na głowę kaptur, a potem nie powiedział tego, na co zawsze czekałam. Ale jego wyznanie i tak sprawiło, że nogi się pode mną ugięły.
< >
Stałem tam od ponad godziny. Wciąż nie byłem pewny co do słuszności podjętej decyzji. Wiedziałem tylko, że muszę z nią porozmawiać. Szczerze. Tak, jak wczoraj z Itachim. Nigdy nie zapomnę tej nocy. Dowiedziałem się więcej o moim bracie, niż przez całe życie. Uważałem go za najbliższą osobę, ale tak naprawdę go nie znałem.
Itachi od zawsze chciał zostać lekarzem i ratować ludzi. Nie miał tylko odwagi, by podążać za tym marzeniem i przeciwstawić się ojcu, dlatego stał się idealnym synem. I także dlatego, że pragnął mnie chronić. Poza tym od roku umawiał się z dziewczyną, którą obiecał mi przedstawić następnym razem. Kiedy o niej mówił, wyglądał na bardzo szczęśliwego. Pozazdrościłem mu tego.
— To musi być fajne.
— Tak, ale miłość jest słodko-gorzka — odpowiedział. — Wiesz, jeśli nie jesteś pewny swoich uczuć do Sakury, to odpuść. Jeśli chcesz ją teraz tylko wykorzystać, by było ci lżej, a później porzucić… Nie możesz jej ranić. I w ten sposób skrzywdzisz też siebie. Bądź po prostu szczery.
Właśnie tak postanowiłem zrobić, ale zawahałem się, widząc Ino. Stanęła w oknie i przez dłuższą chwilę patrzyła na mnie. Wciąż pamiętałem, że kazała mi odpuścić sobie Sakurę. Zdecydowanie nie była po mojej stronie. Zresztą, nie miała ku temu żadnego powodu.
Wcisnąłem ręce do kieszeni. Śnieg nie przestawał padać i pogoda stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. Nie mogłem stać tam w nieskończoność, ale nie miałem też odwagi się ruszyć. Po prostu wpatrywałem się w jej okno, prawe u góry. Po chwili przeniosłem spojrzenie na drzwi, które gwałtownie się otworzyły i pojawiła się w nich ona. Biegła w moim kierunku, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu.
— Sasuke — wyszeptała. — Ja…
— Wiem — rzekłem, bo w końcu to wiedziałem. Wystarczyło mi jedno spojrzenie, by zrozumieć, co muszę teraz zrobić. Ale najpierw zapiąłem jej kurtkę i założyłem kaptur na głowę. Jeszcze tego brakowało, żeby się przeze mnie rozchorowała. — To co chcę powiedzieć nie będzie raczej romantyczne — zacząłem. — Nie mogę ci obiecać, że będę cię kochać tak, jak na to zasługujesz, ani że będę dla ciebie tak dobry, jak powinienem być. Nie mogę też obiecać, że już nigdy cię nie zranię. Ale jeśli mimo to chciałabyś przy mnie być… Postaram się stać kimś lepszym, kimś kto zasługuje na ciebie i twoją miłość.
— Nie przeprosisz? — zapytała. — Nie będziesz błagał?
Zacisnąłem usta. Bądź po prostu szczery.
— Tak naprawdę to te słowa z trudem przechodzą mi przez gardło — odpowiedziałem.
— A twoja duma?
— Ma się całkiem dobrze. — Mimo wszystko nie mogłem jej okłamać. Wiedziałem, co się stało z Aratą, ale nie zamierzałem dopuścić do tego, by zrobiła to samo. Znajdę sposób, by cię uratować, pomyślałem.
— Cieszę się, że wróciłeś, Sasuke — powiedziała, uśmiechając się delikatnie.
Skonsternowany zmarszczyłem brwi.
— Co masz przez to na myśli?
— Znam cię bardzo dobrze — mówiła spokojnie. — Zawsze widziałam twoje plecy i będąc te dwa kroki za tobą, obserwowałam cię. Kiedy byłeś przygnębiony i kiedy wygłupiałeś się z Naruto. — Zamilkła, przygryzła wargę i po chwili kontynuowała: — Dlatego wiem, że prawdopodobnie nigdy nie zaprosisz mnie do kina, ani na inną randkę. Że będziesz zapominał o moich urodzinach i naszych rocznicach
— Sakura.
— Wiem, jak to będzie wyglądało, ale mimo to chcę z tobą być.
Westchnąłem, strzepując irytujący śnieg z włosów. Dookoła nas rozpętała się prawdziwa zawierucha śnieżna, jednak to nie miało znaczenia. W końcu wszystko się układało i powoli odzyskiwałem utracony spokój. Znów mogłem powiedzieć, że Sakura Haruno należy do mnie. I nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach.
Fakty są następujące:
1. Jakaś cząstka Sasuke Uchihy już na zawsze pozostanie zimnym draniem;
2. Sakura Haruno nie ma nic przeciwko temu.
W drodze do domu, cieszyłem się jak głupi. Zyskałem siłę, by przeciwstawić się ojcu i zacząć nowy rozdział w moim marnym życiu. Razem z nią. Dlatego bez obaw przekręciłem klucz w drzwiach i wszedłem do środka. Niemal natychmiast otoczyło mnie przyjemne ciepło. Zdjąłem wierzchnie okrycie, jednocześnie otrzepując się ze śniegu.
— Sasuke, to ty? — Mama zbiegła po schodach. — Synku, martwiłam się! — Złapała mnie za ramiona i przytuliła.
— Nic mi nie jest — odpowiedziałem tylko. Rozglądałem się dookoła, próbując zlokalizować ojca. Pomógł mi w tym grający w salonie telewizor. Wyswobodziłem się z objęć rodzicielki i ruszyłem, by stoczyć ostatnią bitwę.
Ojciec siedział na kanapie, oglądając wieczorne wiadomości. Nawet na mnie nie spojrzał, kiedy stanąłem obok.
— Gdzie byłeś? — zapytał głosem wypranym z emocji.
— U brata — rzuciłem takim samym tonem.
— Zapamiętaj sobie, że nie masz już brata — powiedział, zmieniając kanał w telewizji.
Prychnąłem rozbawiony tą uwagą. Zawsze taki był. Zamiast przyznać się do błędu i próbować naprawić szkody, odcinał się od problemu.
— Co robić? Nie odpowiada mi ta wersja wydarzeń. — Prowokowałem go. — Ale myślę, że jeśli teraz nie przestaniesz, to stracisz także drugiego syna. Wtedy nie będziesz miał już nikogo, kim będziesz mógł dyrygować, generale.
Zadziałało jak płachta na byka. Zeskoczył z kanapy i doskoczył do mnie, ledwo nad sobą panując, ale nie wycofałem się. Patrzyłem mu wyzywająco w oczy.
— Nie pozwalaj sobie, smarkaczu — wypluł.
— Fugaku, przestań! — Mama pojawiła się pomiędzy nami i siłą rozdzieliła na bezpieczną odległość. — Przestań już! — krzyknęła ponownie, a ja myślałem, że moje serce ponownie pęknie. Ta spokojna kobieta, która pokornie znosiła wszystkie humory swojego męża, była zdeterminowana i pewna siebie. Walczyła o mnie. Z trudem utrzymywałem maskę obojętności na twarzy. — Sasuke, idź do siebie — powiedziała, patrząc na ojca. — Idź na górę — powtórzyła.
Skinąłem głową i powoli wycofałem się z pola bitwy, ponieważ przybyło wsparcie. Teraz mogłem odpocząć, wyleczyć rany i zebrać siłę potrzebną, by rozpocząć mój nowy rozdział.
Trzymajcie kciuki za epilog, proszę.
Czekam z niecierpliwością na epilog. A mam Pytanie czy napiszesz jeszcze jakieś o sasusaku
OdpowiedzUsuńOjej, nie wiem. ;_; Na razie nie mam w głowego żadnego pomysłu na kolejne SS.
UsuńOk
UsuńKiedy będzie rozdział?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale piszę go powoli. Proszę o jeszcze troszkę cierpliwości!
UsuńJa po przeczytaniu tego rozdziału mam ochotę napisać: ile tu było mądrości! Ino jakie rady dawała, w szoku jestem!
OdpowiedzUsuńA scena SasuSaku była szczera. I to tak prawdziwie. Nie wiem, co jeszcze o niej napisać oprócz tego, że mnie urzekła.
Szanuję Cię Kaori za to, że mimo iż SasuSaku to nie jest Twoje OTP, nie robisz z nich bałwanów. Pokazujesz po prostu uczucia, próbujesz zachować charaktery tych postaci. Sasuke u Ciebie zdecydowanie ma uczucia, ale jest to tak dobrze wyważone, że ja to kupuję.
Tyle ode mnie :D
Weny Kochana!
Buziaki :*
O kurczę, bardzo Ci dziękuję za ten komentarz! Nawet nie wiesz, jak mi się morda cieszyła, jak go czytałam. Dziękuję! :*
UsuńHej, uprzejmie donoszę, że przekierowanie ze spisu treści do tego rozdziału nie działa, popraw to sobie ;)
OdpowiedzUsuńA same opowiadanie skomentuje pod epilogiem.
Ojej, nawet nie zauważyłam tego. :( Dziękuję! :3
OdpowiedzUsuń