Rozdział trzeci
“ Sittin' on my own
Chewin' on a bone
A thousand million
Miles from home
When Something hit me
Somewhere right between the eyes”
— Sakura!
Wzdrygnęłam się, słysząc jak krzyczy moje imię. Nie wiem, co mnie podkusiło, by zatrzymać się i spojrzeć mu w oczy. Mogłam udawać, że nie usłyszałam jego wołania. Mogłam przyśpieszyć. Mogłam uciec.
— Sakura — powtórzył Sasuke. Jego głos emanował smutkiem. Zrobiłam krok do tyłu, a potem kolejny i kolejny. Im bliżej się znajdował, tym trudniej było mi panować nad sobą. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania, gdy natrafiłam plecami na mur. — Dlaczego mnie unikasz? — zapytał.
— Nie unikam cię — odpowiedziałam niemal natychmiast.
— Kłamiesz.
Spojrzałam w bok, szukając drogi ucieczki. Pokręciłam głową. Naprawdę nie chciałam wypowiadać tych słów. Nie chciałam ranić go jeszcze bardziej. Liczyłam, że z czasem sprawy same się ułożą. Byłam naiwna.
— Wiele się zmieniło, Sasuke — powiedziałam. — Nie mogę ciągle za tobą biegać, jak głupia gimnazjalistka. Najwyższa pora dorosnąć. — Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. — Zresztą, zawsze mówiłeś, że jestem irytująca i nie zwracałeś na mnie uwagi. Nagle zaczęło ci zależeć, bo przestałam się tobą interesować? Nie rozśmieszaj mnie.
Sasuke cofnął się o pół kroku i spojrzał na mnie zdezorientowany.
— Dlaczego taka jesteś? — szepnął z wyrzutem.
— Chcesz mi powiedzieć coś jeszcze? Trochę się spieszę. — Postanowiłam wykorzystać tę okazję, by uciec.
Chłopak zablokował mi drogę, podnosząc rękę i opierając ją na murku. Milczał dłuższą chwilę, jakby bił się z myślami. W końcu zebrał się w sobie:
— Sakura, potrze…
— Nie kocham cię — przerwałam mu. — Już cię nie kocham, Sasuke. — Ostatkiem sił spojrzałam mu w oczy. Uwierz mi, błagałam.
Patrzyłam jak chłopak garbi się i odpuszcza. W jego spojrzeniu widziałam niedowierzanie. Przeze mnie był tak żałośnie bezsilny. To pierwszy i ostatni raz, kiedy go tak raniłam. On ranił mnie cały czas.
— Kłamiesz — wyszeptał po chwili.
— Nie psujmy tego, co było. — Wbijałam kolejną szpilę. — Pozostańmy przyjaciółmi, Sasuke.
— Pamiętajcie, że za tydzień piszemy sprawdzian z ostatniej epoki. Przygotujcie się… — Dzwonek na przerwę zagłuszył słowa nauczycielki od historii. Uczniowie zerwali się z ławek, by czym prędzej zakupić przekąski w szkolnym sklepiku. Sala niemal natychmiast opustoszała, nie licząc mnie, Ino i Hinaty.
— No, kotek, opowiadaj! — Yamanaka nie zamierzała odpuścić dziewczynie. Przysunęła sobie krzesełko do jej ławki i, zajadając się kanapką, czekała na odpowiedź.
— Było bardzo… — Hinata bawiła się nerwowo palcami. — Bardzo miło.
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że to nie zadowoli przyjaciółki. Z pewnością chciała poznać wszystkie szczegóły randki koleżanki z Uzumakim. Wyciągnięcie tych informacji od Hyuugi było bardzo trudne i czasochłonne. Na szczęście przerwa śniadaniowa trwała pół godziny.
— Trzymaliście się za rękę? Całowaliście się? Co mówił? Był bardziej jak frajer, czy jak…
— Hinata! — Słowotok Ino przerwało pojawienie się obmawianej osoby. Naruto stał w drzwiach i szczerzył się jak głupi do sera. Jego lazurowe tęczówki promieniowały szczęściem, a na policzkach malowały się delikatne rumieńce. — Mieliśmy zjeść razem, pamiętasz?
Dziewczyna spaliła buraka, wyjąkała ciche t-t-tak, a potem przeprosiła nas i poszła z chłopakiem.
— Znowu zostałyśmy same — jęknęłam, wgryzając się w słodką bułeczkę.
— Nie odpowiada ci moje towarzystwo, Wielkie Czoło?
— Bardzo mi odpowiada, Ino-świnio.
Był kolejny ponury dzień listopada. Wiatr za oknem targał drzewa za włosy. Rzucał nimi i pomiatał. Wpadł nawet przez uchylone okno, by siać zniszczenie w moim sercu. Miałam mętlik w głowie. Nie potrafiłam skupić się na lekcjach. Moje myśli wciąż krążyły wokół tego, co się wczoraj stało. Źle się z tym czułam. Nie miałam serca zabić muchy, a tymczasem złamałam je komuś, kto na mnie liczył. Domyśliłam się, co chciał powiedzieć Sasuke, ale nie mogłam mu na to pozwolić. Gdyby to zrobił, byłabym martwa.
Przyjemny głos Ino działał kojąco na wszystkie moje potargane struny. Zachwycona słuchałam jej paplania, chłonęłam każde melodyjne słowo. Nie odzywałam się zbyt wiele. Raczej przytakiwałam Yamanace, a ona nawijała dalej. Miała magiczną moc naginania czasu i przestrzeni. Przy niej zapominałam o moich troskach.
— Zaraz koniec przerwy — zauważyła. — Muszę do łazienki, idziesz ze mną?
Jęknęłam, wstając. Siedzenie w ławkach kilka godzin dziennie mi nie służyło. I wciąż miałam siniaki na nogach po ostatniej, nocnej wyprawie z przyjaciółką. Zachciało jej się łażenia po starych budynkach.
Na korytarzu było tłoczno i gwarno. Uczniowie wracali do klas, by przygotować się do kolejnej lekcji. Przeciskałyśmy się w stronę łazienek, które znajdowały się piętro wyżej. Na szczęście na schodach ruch był mniejszy.
— Przebieraj nogami, Ino — śmiałam się, widząc niezadowoloną minę przyjaciółki.
— Tu jest chyba ze sto stopni — jęknęła.
Zaczekałam na nią na szczycie schodów i razem ruszyłyśmy. Do końca przerwy zostało niewiele czasu.
— Ej, jak łazisz?! — krzyknął ktoś za nami. Zaciekawiona obejrzałam się, by sprawdzić, co się dzieje. — Uważaj!
Mimo ostrzeżenia, nie zdążyłam uciec przed nadciągającą burzą. Sasuke wpadł we mnie i przyparł do ściany. Zablokował moje ręce jednym sprawnym ruchem tuż na wysokości głowy. To wszystko trwało może sekundę. Przerażona przestałam oddychać. Chciałam się wtopić w mur, by od niego uciec. Był zbyt blisko. Moje serce waliło jak szalone.
Głos uwiązł mi w gardle. Nie byłam zdolna wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Bezskutecznie próbowałam zmusić kończyny do ruchu. Sparaliżowała mnie obecność i bliskość Uchihy. Czułam jego gorący oddech na twarzy. W ciemnych oczach dostrzegłam desperację. Nagle zapragnęłam go przytulić, powiedzieć, że będzie dobrze i że ja nigdy…
— Powiedz to jeszcze raz — wyszeptał, przybliżając swoją twarz do mojej. — Powiedz, że mnie nie kochasz, Sakura.
Jego słowa obudziły mnie z dziwnego letargu. Skarciłam się w myślach za bierność i podjęłam próbę uwolnienia rąk z uścisku. Kątem oka dostrzegłam, że wokół nas pojawił się spory tłum gapiów. Uczniowie szeptali między sobą, wskazywali nas palcami. Rozpaczliwie szukałam Ino, której nigdzie nie było.
— Sasuke, co ty wyprawiasz? — syknęłam zdenerwowana.
— Powiedz to jeszcze raz — powtórzył z gniewem. — Powiedz to!
— Nie ko…
Nie pozwolił mi dokończyć. Wpił się w moje usta gwałtownie i zachłannie. Napięłam mięśnie, ale to nie powstrzymało stada dzikich motyli. Swoim natrętnym trzepotaniem zagłuszyły mój zdrowy rozsądek, więc poddałam się temu. Pozwoliłam, by Sasuke posuwał się dalej w swoich poczynaniach. Nie miałam dużego doświadczenia z chłopcami. Całe życie czekałam na niego.
Przymknęłam powieki, pozwalając tej chwili trwać. Uchiha łaskotał moje podniebienie językiem. Uśmiechnęłam się. Chciałam dotrzymać mu kroku, ale mi nie pozwolił. Całkowicie przejął kontrolę nad sytuacją.
— Powiedz mi teraz, że mnie nie kochasz. — Nagle przerwał pocałunek, odsuwając się ode mnie nieznacznie.
Musiałam się powstrzymać, by nie jęknąć z rozpaczy. Wciąż czułam ciepło jego ust i miętową gumę do żucia. Więc tak smakuje Sasuke, pomyślałam. Nogi miałam jak z waty, dlatego przylgnęłam szczelniej do ściany.
— Nie kocham cię, Sasuke — odpowiedziałam automatycznie. Uczyłam się tego kłamstwa całą noc, by brzmieć przekonująco w razie w.
— Pieprzenie! — wrzasnął, uderzając pięścią w mur tuż nad moją głową. — Przestań…
— Myślisz, że możesz się mną tak bawić? — przerwałam mu. Pod powiekami zaczęły gromadzić się niechciane łzy. Przestraszyłam się go. Był na skraju bezradności i wściekłości. — Możesz mnie bezkarnie przyciągać i odpychać? Jestem teraz czymś więcej niż kolejnym chwilowym kaprysem?! — I nie czekając na jego odpowiedź, uciekłam. Przecisnęłam się przez tłum natrętnych gapiów, by zniknąć. Musiałam ukryć się przed całym światem.
< >
Stara stołówka. Przyjdź natychmiast.
Wpatrywałem się w wyświetlacz telefonu, czekając na odpowiedź, która nie nadchodziła. Z trudem powstrzymywałem się przed rozwaleniem czegoś. Byłem wściekły. Sakura odtrąciła mnie i uciekła. Wyszedłem na głupka przed tymi wszystkimi ludźmi. Zresztą, oni wcale mnie nie obchodzili. Liczyła się tylko ona. Myślałem o niej cały czas. Chyba zwariowałem. Próbowałem zrozumieć, dlaczego tak nagle się zmieniła.
W pierwszej klasie liceum wszystko było w porządku. Biegała za mną i zapisywała się na te same kółka zainteresowań. Kilka razy powiedziała mi, że mnie lubi, a ja ją odepchnąłem. Jednak kiedy wróciła do szkoły w tym roku, zachowywała się bardzo dziwnie. Spędzała więcej czasu z Ino, która, swoją drogą, była ciągle poddenerwowana. Zaczęła mnie unikać i ignorować. To trwało jakiś czas, zanim zrozumiałem, że przestałem być dla niej najważniejszy. I nim się zorientowałem, biegałem za nią jak kundel proszący o ochłap uwagi.
— Sasuke!
Podniosłem głowę. Pogrążony w myślach nawet nie zauważyłem Naruto. Stał w progu stołówki i rozglądał się po nieużywanym pomieszczeniu.
— Co się dzieje? — zapytał, podchodząc bliżej. — Czemu nie jesteś na lekcji?
Nie odpowiedziałem.
— Uchiha, dla ciebie urwałem się z matematyki! Jak matka się dowie, zrobi mi awanturę na całą okolicę. — Zaczął się niecierpliwić. — Mów, co jest grane.
— Pocałowałem Sakurę.
— Co zrobiłeś? — Uzumaki przyskoczył do mnie i szarpnął za koszulę, zmuszając do wstania. Plastikowy stolik, przy którym siedziałem, przewrócił się z hukiem unosząc w powietrze tuman kurzu. — Oszalałeś?! — Potrząsnął mną.
Złapałem go za przegub dłoni, ale nie ustąpił. Piorunował mnie swoim błękitnymi tęczówkami. Rysy jego twarzy wyostrzyły się, nadając mu lisiego wyglądu. Wkurzyłem się i odepchnąłem go z całej siły. Uderzył plecami w pobliską ścianę.
— Co ci odbiło? — warknąłem.
— Mi odbiło?! — Niemal natychmiast znów znalazł się przy mnie. — Jak cię znam, Uchiha, to nie zrobiłeś tego po dobroci.
Miał rację. Zmusiłem Sakurę do pocałunku, ale musiałem wiedzieć. Nie wierzyłem w jej marne kłamstwo. Miałem nadzieję, iż to cokolwiek zmieni. Że będziemy mogli wrócić do tej relacji sprzed kilku miesięcy.
— Wczoraj ją spotkałem. — Zwierzanie się nie było moją mocną stroną. — Rozmawialiśmy. Powiedziała, że… Już mnie nie kocha, rozumiesz? Powiedziała mi to. — Przysunąłem sobie plastikowe krzesełko i usiadłem na nim. Spojrzenie Naruto mnie peszyło. — Ale to kłamstwo. Jestem tego pewien. Chciałem to sprawdzić i ją pocałowałem. A ona znów to powiedziała. — Zacisnąłem ręce, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Bolało. Ostatecznie okazało się, że ojciec miał rację — nie byłem wart nikogo. Najpierw odszedł mój brat, a teraz ona. Jedyna dziewczyna, którą mogłem szczerze pokochać.
Uzumaki usiadł obok mnie.
— Jesteś skończonym idiotą, Sasuke — westchnął.
— Jak masz mnie dobijać, to lepiej spadaj — powiedziałem wściekły. Naruto był ostatnią osobą po mojej stronie. Wolałem, żeby odszedł teraz, niż później wbił mi nóż w plecy.
— Naprawdę nie połączyłeś faktów? — zapytał z wyrzutem. — Przecież wiesz, co się stało z Aratą.
— Z kim?
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony. Otworzył buzię i przez chwilę się nad czymś zastanawiał. Zawsze wiedziałem, że jest trochę przygłupi.
— Czekaj, to ty nic nie wiedziałeś?
— O czym? — warknąłem poirytowany.
— No, o kuzynie Sakury — odpowiedział, ale widząc moją minę dodał: — Chodziliśmy z nim do podstawówki. To ten chłopak, który był tak zdolny jak ty. A potem nagle w połowie roku przeprowadził się do innego miasta z rodzicami.
— Kojarzę — mruknąłem. Nie rozumiałem, do czego zmierzał, ale skoro miało to związek z dziewczyną, zamierzałem wysłuchać go do końca.
Jednak Uzumaki nagle zamilkł i nie powiedział już nic więcej. Bawił się tylko palcami, zastanawiając nad czymś. Wyraz jego twarzy złagodniał i posmutniał.
— Arata i Sakura utrzymywali ze sobą kontakt przez cały ten czas — zaczął opowiadać. — Łączyło ich głównie to, że oboje się nieszczęśliwie zakochali, ale też się przyjaźnili. Z tego co wiem, byli naprawdę blisko. W minione wakacje Arata postanowił wyznać miłość tej dziewczynie, którą lubił. — Głos Uzumakiego zaczął drżeć. — Ale ona go odrzuciła. Załamał się i… Sakura pojechała do niego, ponieważ przestał odpisywać. Wtedy… znalazła go martwego. Popełnił samobójstwo.
Otworzyłem szerzej oczy, słysząc ostatnie słowa. Były niczym kubeł zimnej wody.
— J-jak?
— Przedawkował tabletki nasenne — odpowiedział chłopak.
Zacisnąłem mocniej pięści. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak bardzo to musiało zaboleć Sakurę. Jej najbliższy przyjaciel, członek rodziny, odebrał sobie życie, ponieważ został odrzucony. Nie mogłem zliczyć, ile razy ja nie przyjąłem uczuć Haruno. Gdyby nie była tak silna psychicznie i uparta…
— Ale jak to możliwe, że o tym nie słyszałeś?
Dobre pytanie. Wzruszyłem bezradnie ramionami. Nie miałem pojęcia, dlaczego umknęło mi coś tak istotnego. Fakt faktem, całe wakacje pracowałem dorywczo i nie miałem zbyt wiele czasu na spotkania z Naruto czy chodzenie na imprezy.
Z całej siły kopnąłem najbliższy stolik. Uzumaki mówił prawdę. Byłem skończonym idiotą. Musiałem szybko to wszystko naprawić. Nie mogłem pozwolić, by Sakura cierpiała przez takiego dupka jak ja.
Ona musiała żyć.
— Sasuke Uchiha! Tu jesteś!
Ino stanęła w progu stołówki. Kosmyki jej włosów wysunęły się z kitki, zakrywając połowę twarzy. Posłała mi pełne nienawiści spojrzenie. Domyśliłem się, że zamierzała mi nakopać. Yamanaka była kimś, z kim nawet ja wolałem nie zadzierać.
— Jesteś skończony, Uchiha! Po tym co zrobiłeś, gwarantuje ci, nie będziesz miał życia w tej szkole. — Podeszła bliżej i zmierzyła mnie wzrokiem.
— Ino, uspokój się. — Naruto próbował interweniować.
— Nie wtrącaj się — syknęła na niego. — Jeszcze ci mało? Nie zraniłeś jej wystarczająco przez te wszystkie lata? — Popchnęła mnie z całej siły. Zatoczyłem się i wpadłem na ławkę. — Dzisiaj to już przeszedłeś samego siebie! Brawo! — Uderzyła pięścią w mój brzuch. Zassałem powietrze ustami, nieprzygotowany na taki cios.
Uzumaki doskoczył do niej i próbował unieruchomić. Yamanaka rzucała się, ale chłopak był silniejszy. W końcu po krótkiej szarpaninie odciągnął Ino na bezpieczną odległość.
— Mam dość oglądania łez, które wylewa przez ciebie! — Wbiła szpilę w moje serce. Zabolało bardziej niż jej poprzednie uderzenie. — Puszczaj! Ktoś musi naprostować tego…
— On nie wiedział! — wrzasnął Naruto. — Sasuke nie miał zielonego pojęcia o Aracie.
Ale gdybym wiedział, czy cokolwiek by to zmieniło? Byłem egoistą. Liczyły się tylko moje pragnienia, zachcianki, problemy. Nie liczyłem się z uczuciami innych osób. Ranienie ich przychodziło mi z łatwością. Sakura nie stanowiła wyjątku.
Chciałem ją mieć dla siebie, ponieważ zostałem sam po tym, jak Itachi wyjechał do Osaki. Rodzina się ode mnie odwróciła, a znajomi udawali, że rozumieli, co czułem. Tylko ona zawsze była po mojej stronie. Kochała mnie. Bezinteresownie. Nieustannie. Szczerze.
— Co powinienem zrobić? — szepnąłem. — Muszę ją odzyskać.
— Odpuść sobie — powiedziała Ino, dosadnie.
I co Wy na to? xD Wczoraj nowy rozdział na Kocie, dziś tutaj. Gdyby zawsze miała taki flow już dawno wydałabym kilka książek. Żarcik. xD
Do końca już tylko dwa rozdziały i epilog. Trochę mi smutno, bo naprawdę polubiłam tę historię, ale z drugiej strony tak miało być — krótko i na temat. Kto wie, może przekwalifikuję się na SasuSaku na stałe...?
Haaaa! To ja już rozumiem, o co Sakurci chodziło! No no. To wytłumaczenie wydaje mi się całkiem przystępne. Przekonało mnie.
OdpowiedzUsuńSasuke to mnie kompletnie zaskoczył. Ja nie wierzyłam w to, co zrobił, ale tak mnie to podjarało. No naprawdę. Mnie to tak łatwo czymś zadowolić jeśli chodzi o tę dwójkę.
Ale ta scena między nimi i później te rozterki Sasuke tak zgrabnie Ci wyszły. Normalnie, jak w podróży zobaczyłam nowy rozdział, to nawet ten dyskomfort, który czasami podczas jazdy odczuwam, gdy czytam, mi nie przeszkodził. Pochłonęłam w chwilę.
Buzia!:*
No wydało się czemu Haribo kaprysi i nie chce być z Uchihą xDDD
UsuńMyślałam, że jesteś wybredniejsza, ale cieszę się, że Cie to zadowoliło :D
Dziękuję ślicznie za komentarz! Buzi!!! :3