sobota, 25 lipca 2015

[1] List do byłego.

            Drogi Sasuke!
            Zapewne zastanawiasz się, co znaczy ten list i w jakim celu piszę go ja, Twoja była żona. Zaraz się wszystkiego dowiesz, ale proszę Cię, błagam, przeczytaj ten list do końca i pozwól, by resztki godności, jakie mi pozostawiłeś, ujrzały światło dzienne. Tej godności, którą mi zabrałeś, tej, którą zdeptałeś na sali sądowej, oskarżając mnie o zdradę, gdy tak naprawdę Ty zdradziłeś. Tej godności, którą posiadałam zanim Cię poznałam.
            Piszę, ponieważ chcę, byś wiedział, co straciłeś, a także jak bardzo mnie skrzywdziłeś. Zanim do tego przejdę, chciałabym Ci przypomnieć kilka wydarzeń z naszego wspólnego życia, choć trwało ono tylko trzy lata. Zapewne uznasz to za żałosne, ale mam to gdzieś. Zbyt wiele razy mnie skrzywdziłeś, bym teraz przejmowała się Twoimi słowami.
            Zaczęło się dokładnie ostatniego dnia dwa tysiące jedenastego roku na zabawie sylwestrowej w klubie Akatsuki. Poszłam tam mimo wyraźnych protestów rodziców. Miałam wtedy krótką czerwoną sukienkę na cienkich ramiączkach i tego samego koloru szpilki, zupełnie jakbym zapomniała, że jest zima i powinnam założyć coś odpowiedniejszego. Nawet długi płaszcz mi nie pomógł przeprawić się z mieszkania do klubu, strasznie zmarzłam, ale gdy już dotarłam na miejsce,  szybko się rozgrzałam na parkiecie. Dorabiałeś za barem. Pamiętam, jak niechętnie wykonywałeś każdą czynność. Od razu wiedziałam, że wolałbyś się bawić jak inni. Czas mijał strasznie szybko, a ja byłam coraz bardziej rozentuzjowana i pijana za sprawą drinków, które mi serwowałeś. Pierwszy się odezwałeś i poprosiłeś o numer telefonu, którego nie znałam na pamięć. Zajrzałam wtedy do kopertówki i okazało się, że jak na złość zapomniałam komórki. Zaśmiałeś się wtedy na cały głos. Pomyślałam, że jak się uśmiechasz, wyglądasz jeszcze przystojniej. Tego, co działo się później, nie pamiętam, bo urwał mi się film. Następnego dnia obudziłam się w twoim mieszkaniu na kanapie z potwornym kacem. Rodzice dali mi niezłe kazanie za upicie się i podawanie adresu nieznajomym. Najśmieszniejsze jest to, że nigdy, nie mówiłam Ci, gdzie mieszkam i do tej pory zastanawiam się, skąd znałeś mój adres.
            Kilka dni później pojawiłeś się pod moimi drzwiami z bukietem kwiatów. Przyszedłeś przeprosić mnie za sylwestrowy wieczór. Zadawałam Ci dużo pytań, bo tak naprawdę niewiele wiedziałam, ale Ty zbywałeś je szybko pustymi odpowiedziami. Nie wiem, dlaczego już wtedy nie zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Zaślepiłeś mnie swoim urokiem osobistym i namieszałeś w głowie, wyłączając logiczne myślenie. Byłam strasznie głupia.
            Zaczęliśmy się regularnie spotykać i chodzić na randki. Myślałam o Tobie dniami i nocami. Mimo że miałam dwadzieścia dwa lata czułam się jak nastolatka, która spotkała swojego księcia. Wcześniej miałam wielu chłopaków, ale żaden z nich nie był taki jak Ty. Naprawdę sądziłam, że jesteś tym jedynym. Układałam w głowie plany na przyszłość – ja, Ty i nasze dziecko bądź dzieci. Mieszkalibyśmy w małej przytulnej chatce na klifie i codziennie wieczorami siedzieli na werandzie, i oglądali zachód słońca.
            Oświadczyłeś mi się po dziewięciu miesiącach podczas spaceru po plaży. Wyjechaliśmy na weekend nad morze w tajemnicy przed moimi rodzicami. Było cudownie. Szliśmy po piasku, trzymając się za ręce i oglądając zachód słońca. W pewnym momencie stanąłeś przede mną i zapytałeś: wyjdziesz za mnie? Dukałeś coś jeszcze pod nosem, że nie wiesz, jak masz się zachować, co powiedzieć, bo nigdy się jeszcze żadnej nie oświadczyłeś, ale dla mnie to już nie miało znaczenia. Zadałeś pytanie. Wypowiedziałeś trzy słowa, a ja tylko jedno: tak. Założyłeś mi na palec złoty pierścionek z białym oczkiem i pocałowałeś. Całowałeś mnie tak długo, że w pewnym momencie brakło mi powietrza. Zaśmiałeś się cicho. Wszystko tego wieczoru było jak w bajce. To właśnie wtedy po powrocie do hotelu, zrobiliśmy to pierwszy raz. Nie byłam do końca pewna, ale Ci zaufałam. Byłeś delikatny i czuły. Nie zrobiłeś niczego wbrew mojej woli. Brzydzi Cię to? Ach, wybacz. Zapomniałam, że nie lubisz takich wspomnień.
            Ślub wzięliśmy rok po zaręczynach. Moi rodzice twierdzili, że to za wcześnie, ale ja się uparłam i z Twoją pomocą udało nam się ich przekonać. Przygotowania strasznie mnie pochłonęły, więc nie zauważyłam zmian, jakie w Tobie zachodziły. A Ty wtedy naprawdę się zmieniłeś. A może od początku taki byłeś i tylko udawałeś mojego wymarzonego księcia? W dniu ślubu – jedenastego września – nie miałam wątpliwości. Wiedziałam, że chce spędzić w Tobą resztę życia, mieć dzieci i się zestarzeć. Po prostu wieść życie jak w bajce u boku wymarzonego rycerza na białym koniu.
            Podczas miesiąca miodowego uprawialiśmy dużo seksu, bardzo dużo. Ale nie widziałam w tym nic dziwnego. Byliśmy młodzi i dopiero co wzięliśmy ślub, więc uznałam to za normalną rzecz. Powrót do domu okazał się zderzeniem z rzeczywistością. Mimo studiów musiałam iść do pracy, co nie bardzo Ci się spodobało. Doskonale wiedziałam, że z Twojej pensji barmana w barze brata się nie utrzymamy. Nie rozumiem, dlaczego nie chciałeś poprosić Itachiego o pomoc – teraz wiem, że poniosła Cię duma.
            Szybko zaczęło się psuć, a życie nie było takie jak sobie wymarzyłam. Wracałam wykończona do mieszkania i nie miałam na nic sił, podczas gdy Ty po jednej zmianie w pracy, chciałeś żebym jeszcze zajmowała się domem. Wszystkie kłótnie kończyły się w łóżku. Zawsze myślałam, że następnego dnia będzie lepiej, że nam się uda pokonać przeciwności losu, że się po prostu zmienisz i będziesz znów moim Sasuke. Ale to nigdy nie nastąpiło. Wciąż ta sama rutyna – kłótnia, seks. Z czasem do wyzwisk doszły czyny. Gdy spoliczkowałeś mnie pierwszy raz, bardzo żałowałeś i długo przepraszałeś. Wybaczyłam Ci, bo Cię kochałam. Tylko że na tym jednym razie się nie skończyło. Stałeś się też chorobliwie zazdrosny, oskarżyłeś mnie, że sypiam z Shikamaru – moim jedynym przyjacielem.
            Pół roku temu na rozprawie w sądzie niespodziewanie oskarżyłeś mnie o zdradę. Zarówno ja jak i mój prawnik kompletnie się tego nie spodziewaliśmy. Nie wiem skąd przyszło Ci to do głowy – czy naprawdę byleś aż tak zdesperowany, by posunąć się do kłamstwa? Myślałam, naprawdę myślałam, że już wszystko stracone, ale wtedy pojawiła się Karin. Do dziś nie mogę uwierzyć w to co zrobiła. Przyznała się do bycia Twoja kochanką, a potem było już łatwo. Wygrałam. Uwolniłam się od siebie raz na zawsze.
            Wszystko w tym liście skłania się ku jednemu – zakończeniu naszej historii. Tych trzech lat, które spędziliśmy razem. Naprawdę ciężko mi to pisać, ale nie żałuje niczego. Wszystkie spędzone z Tobą chwile, momenty radości i smutku. Wierzę, że wszystko, przez co przeszłam, ukształtowało ze mnie silną kobietę, której już nigdy nie skrzywdzisz. Nie uda Ci się to. Wiesz dlaczego? Bo noszę Twoje dziecko. Jestem w siódmym miesiącu ciąży. To chłopiec. Zawsze chciałeś męskiego potomka. Gdybyś tylko się nie zmienił, nie okazał skończonym dupkiem...
            Przepraszam. Zdaję sobie sprawę, że część winy leży też po mojej stronie, ale nie byłam w stanie dostrzec tego, co się z Tobą dzieje. Teraz to już nie ma znaczenia. Nie warto patrzeć wstecz, gdy mam przed sobą przyszłość. Zamierzam sama wychować nasze dziecko. Nigdy nie powiem mu, jaki naprawdę był jego ojciec, będzie wierzył, że to ja byłam tą złą i Cię zostawiłam.
            Nie szukaj mnie. Wyjeżdżam stąd. Mam dosyć tego miasta, wspólnych miejsc, znajomych, bo wszystko to mi Ciebie przypomina. Zostaw w spokoju Shikamaru i nie nachodź go. On nic Ci nie powie, ale mogą go ponieść emocje i zrobi Ci coś złego. Daj też spokój moim rodzicom, nie powiedziałam im, gdzie wyjeżdżam. Po prostu o mnie zapomnij, Sasuke. Miałeś wiele kobiet, więc potraktuj mnie jak jedną z nich, wyrzuć z pamięci.
            Na koniec chciałam Ci podziękować. Mimo tego wszystkiego... Mimo to, co mi zrobiłeś... Dziękuję, że dałeś mi najpiękniejszy prezent na świecie. Dziecko. Kocham to maleństwo, które nosze pod sercem i wiele mu zawdzięczam. To w momencie gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży postanowiłam raz na zawsze z Tobą skończyć. Wiele razy chciałam wycofać pozew, dać Ci kolejną szansę, ale dzięki dziecku zrozumiałam, że Ty się nie zmienisz. Wciąż pozostaniesz draniem, który nie zasługuje na taki dar od losu, jakim jest ojcostwo.
            Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z Sakurą i nie skrzywdzisz jej tak jak mnie, że nie zniszczysz jej najpiękniejszych lat życia. Powodzenia w nowym życiu Sasuke. Od teraz dla mnie nie istniejesz, Uchiha.
            Żegnaj,
            Ino Yamanaka

            PS. Plamy na kartce to moje łzy, ostatnie łzy, jakie wylałam z Twojego powodu. Będę silna, Ty też bądź i zawsze walcz o swoje, o to co uważasz w życiu za najważniejsze – najważniejsze jest być sobą Sasuke, pamiętaj.


            Jesteś tego pewna, Ino? — zapytał brunet, biorąc do ręki czarne nożyczki.
            Blondynka spojrzała na niego błękitnymi oczami, zupełnie pozbawionymi dawnego blasku, i westchnęła. Zadawał jej to pytanie od dnia, w którym podjęła najważniejszą decyzję swojego życia, ale jej odpowiedź wciąż brzmiała tak samo. Nie chciała nad tym długo rozmyślać, bo wiedziała, jak szybko mogłaby zmienić zdanie na temat swojej małej zemsty. Nie była pewna, czy naprawę chce zrealizować plan. Wiedziała tylko, że musi uwolnić się od Uchihy raz na zawsze.
            — Tak, Shikamaru — odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. — Jestem pewna.
            — Ech, baby są naprawdę kłopotliwe — westchnął Nara.
            Ino spojrzała w lustro, które wisiało nad umywalką w łazience. Odbijało się w nim całe pomieszczenie, biała wanna w rogu, toaleta, szare kafelki na ścianach i lampa wisząca pod sufitem. Widziała twarz bruneta, smutną i poważną. Jego oczy były pełne żalu, ale można w nich było dostrzec gniew oraz chęć mordu. Powoli się odwróciła, stając twarzą w twarz z prawdziwym obliczem Nary. Czuła się fatalnie z myślą, że w swoje problemy wciąga przyjaciół. Nie tylko Shikamaru, ale też Naruto i Kibę. Była im wdzięczna z całego serca za wsparcie i pomoc, jakiej jej udzielają.
            Shikamaru podrapał się po głowie, mrużąc oczy. Prawdopodobnie nie chciał patrzeć w smutne oczy Ino. W głębi duszy obwiniał siebie o to, co ją spotkało. Przecież słyszał o wyczynach Sasuke, o każdej zdradzie, jakiej się dopuścił, a mimo to zwlekał z powiedzeniem jej prawdy. Może gdyby zrobił to wcześniej jego przyjaciółka, uniknęłaby kilku siniaków, kłótni i wyzwisk.
            — Wiesz, że nie jestem fryzjerem — mruknął.
            — Na pewno zrobisz to lepiej ode mnie – powiedziała, siląc się na kolejny uśmiech. — Za każdym razem jak wychodzę na miasto, boję się, że mogę gdzieś spotkać Sasuke — dodała ciszej.
            — Dobra, odwróć się – zakomendował. — Skończymy to, zanim pojawią się tamci kretyni.
            Blondynka posłusznie wykonała polecenie. Zdjęła z włosów gumkę podtrzymującą koński ogon i położyła ją na umywalce. Złociste pasma włosów opadły na jej ramiona, a grzywka lekko zakryła prawe oko.
            Patrzyła na swoje odbicie i zastanawiała się po raz kolejny, czy dobrze robi i jak będzie wyglądać jej życie po ucieczce stąd. Była przecież w siódmym miesiącu ciąży. Równie dobrze mogłaby poczekać i urodzić tutaj, w Tokio. Podróż w takim stanie może zaszkodzić dziecku, ale mimo to chciała podjąć ryzyko. Uwolnić się od Uchihy i swojej przeszłości raz na zawsze. Jedynymi osobami, które wciąż ją tu trzymały, byli jej rodzice. Martwiła się, jak zniosą wyjazd swojej jedynej córki do Londynu. Wiedziała, że pęknie im serce po kilku miesiącach rozstania.
            — Jak bardzo mam je skrócić? — zapytał Shikamaru, przywołując ją do rzeczywistości.
            —Obojętnie — rzuciła.
            Ino poczuła, jak przyjaciel bierze pierwszy kosmyk do ręki. Zamknęła oczy, nie chcąc na to patrzeć. Uwielbiała swoje długie, proste włosy. Przyciągały spojrzenia mężczyzn i wzbudzały zazdrość kobiet. Pomagały jej uwodzić chłopaków, jeszcze zanim poznała Sasuke. Dzięki nim czuła się jak bogini piękności.
            Poczuła delikatne szarpnięcie, ale mimo to nie otworzyła oczu. Zacisnęła tylko mocniej powieki i czekała, aż Nara skończy.
            — Wybacz. Nie mam wprawy — szepnął przepraszająco.
            Pierwsze pasmo włosów wylądowało na podłodze, zupełnie jak ona, gdy Uchiha spoliczkował ją po raz pierwszy. W uderzenie włożył całą złość, frustracje i siłę. Ino upadła na podłogę ich sypialni, zaskoczona tym, że mąż podniósł na nią rękę. Leżała tam kilka minut, wmawiając sobie, że to zły sen, że to nie jest Sasuke, tylko ktoś inny. Uchiha przepraszał, przepraszał bardzo długo.
            Drugi kosmyk spadł na posadzkę. Brunet po miesiącu oskarżył ją o zdradę. Zrobił potworną awanturę, ale nie uderzył Ino drugi raz. Wyżył się na porcelanie i szklankach. Zdemolował pół salonu i kuchnię. Wyzywał ja od dziwek, szmat i kurw. Nie dopuszczał jej do głosu, nie dając tym samym szansy na obronę. Przeprosił. Nie tak jak poprzednim razem, po prostu przeprosił.
            Kolejne pasemka opadły na podłogę. Przypomniało to blondynce ciche dni pomiędzy nią a Sasuke. Zdarzały się one bardzo często przez ostatnie pół roku małżeństwa. Uchiha potrafił obrazić się o wszystko – przesoloną zupę, źle wyprasowaną koszulę, spóźnienie, a nawet podniesienie głosu podczas rozmowy. Dziewczyna starała się to jakoś znosić, ale milczenie ze strony męża ją dobijało.
            Zacisnęła mocniej powieki. Wspomnienia wracały do niej jak bumerang, raniły od środka na nowo. Starała się uspokoić, zapanować na strachem i wątpliwościami, ale z marnym skutkiem. Zaczęła się trząść na całym ciele. Nara zaprzestał obcinania włosów i odłożył nożyczki. Objął ramionami Yamanakę, przylegając do niej od tyłu.
            — Nie płacz przez tego dupka — szepnął jej do ucha.
            — Nie płaczę — powiedziała zgodnie z prawdą.
            Zacisnęła dłonie na umywalce najmocniej jak potrafiła. Obiecała sobie, że będzie silna i nie uroni żadnej łzy z powodu byłego męża. Po prostu było jej smutno. Bolało ją w środku, bo rana wciąż była świeża.
            Trwała w uścisku przyjaciela dłuższą chwilę. Odnalazła w nim spokój i pocieszenie. W tej chwili Shikamaru był jej lekarstwem na każde zło. W końcu to on pomógł jej przejrzeć na oczy. Nie powiedział wprost, że Sasuke ją zdradza, ale nakierował, wskazał drogę. Gdyby nie to pewnie jeszcze długo byłaby żoną tego dupka.
            — Skończmy to szybko — powiedziała niepewnie. — Chyba muszę się przespać.
            — Jasne.
            Nara wypuścił przyjaciółkę z uścisku. Zrobiło mu się dziwnie smutno i pusto na myśl, że już za kilka godzin jej tu nie będzie, że trafi do nowego świata i zacznie nowe życie bez niego. Przyjaźnili się od zawsze, znali swoje sekrety, spędzali wspólnie chwile radości i smutku. Zaczynał rozumieć, że Ino powinna wiedzieć o zdradach Sasuke jako pierwsza, powinien je powiedzieć. Nawet jeśli teraz cierpiałaby bardziej, miała prawo wiedzieć. Tak samo on, jak Naruto i Kiba byli jej winni przeprosiny.
            Westchnął, biorąc do ręki nożyczki. Zostało mu już tylko kilka kosmyków, ale nie był pewny czy ma je obciąć krócej czy dłużej. Pozostała część włosów nie wyglądała imponująco. W jednych miejscach były krótsze, w innych dłuższe. Zabrał się najpierw do obcięcia tych pasem, które jeszcze miały swoją naturalną długość. Spojrzał w lustro i zobaczył, jak Ino zaciska powieki. Zrozumiał, że musi się pośpieszyć. Wykonał dwa szybkie, ale niedokładne cięcia. Włosy opadły na podłogę, dołączając do reszty kosmyków. Ponownie zrobiło mu się smutno.
            — Od kiedy, kurwa, jesteś taki sentymentalny, Shika? — mruknął do siebie pod nosem.
            Zabrał się za wyrównanie długości włosów. Może nie wyglądało to imponująco, ale na pewno nie było źle. Gdyby trochę się postarał, może mógłby zostać dobrym fryzjerem. Był tylko jeden problem – jego lenistwo.
            — Gotowe.
            Odłożył nożyczki na umywalce i stanął obok blondynki. Westchnęła cicho, powoli podnosząc powieki. Bała się tego, co zobaczy w lustrze, ale to była jej decyzja, jej wybór. Teraz już nie miała nic do stracenia. Jako pierwsze zauważyła smutne niebieskie tęczówki. Niegdyś przyciągały spojrzenia wszystkich dookoła swoimi iskierkami i radością. Następnie mimowolnie spojrzała na usta. Były lekko popękane i suche. Straciły na swojej atrakcyjności, gdy przestała o siebie dbać i zaczęła podporządkowywać się Sasuke. Jej cera też nie wyglądała za dobrze.
            W końcu po upłynięciu kolejnych sekund skupiła się tylko na swoich włosach. Nie wyglądały dobrze, raczej jak nieudany eksperyment zbuntowanej nastolatki. Blond włosy sięgały jej teraz do ramion, były mniej więcej długości grzywki. Końcówki wyglądały na zniszczone i postrzępione. Długość też nie zachwycała, w niektórych miejscach były dłuższe, w niektórych odrobinę krótsze. Mimo wszystko stwierdziła, że nie wygląda tak źle w nowym wydaniu. Zdecydowanie zmiana wyglądu mi pomoże, pomyślała.

< >

            — Jesteśmy! — krzyknął Naruto, zaraz po przekroczeniu progu domu Nary.
            — Ciszej, baranie — Kiba dał mu kusańca w bok.
            Blondyn popatrzył na niego zaskoczony, rozmasowując lekko obolałe miejsce. Zachowanie przyjaciela zbiło go z tropu, ale dotarło do niego, że Inuzuka musiał mieć ku temu jakiś ważny powód. Nie zastanawiał się nad tym dłużej, poszedł w ślady towarzysza i zdjął buty.
            — Czemu mam być cicho? — szepnął, zakładając papcie.
Gdybyś słuchał jak ci mówiłem, to byś wiedział – westchnął wkurzony brunet.
            — Czyli? — dążył dalej Uzumaki. Słynął z tego, że jest uparty, a przy tym odrobinę nieokrzesany.
            — Dostałem wiadomość od Shikamaru, że Ino śpi i mamy być cicho — wyjaśnił szybko Kiba i ruszył do salonu.
            Uzumaki wyjął z kieszeni spodni białą kopertę złożoną na pół. Przyglądał się jej dłuższy czas. Naprawdę musiał się napracować, aby zdobyć to, co było w środku. Czuł, że był to winny Ino. Wiedział o wszystkich podbojach Sasuke, w końcu był jego przyjacielem. Brunet lubił się chwalić kumplom, jak to zaliczył na boku kolejną laskę. Wszyscy z jego towarzystwa o tym wiedzieli, Naruto, Kiba, Shikamaru i brat Itachi, ale nikt nie odważył się powiedzieć tego Yamanace. Każdy jak jeden mąż trzymali buzię na kłódkę, raniąc dziewczynę.
           Walnął się otwartą dłonią w czoło na otrzeźwienie. Za sprawą blondynki strasznie dużo rozmyślał o życiu, jego wartościach i prawdziwej miłości. Jeszcze do niedawna podchodził do wszystkiego z beztroską. Uwielbiał balować i umawiać się z dziewczynami. Zupełnie nie myślał o tym, że każdą z nich może zranić. To, co przydarzyło się Ino, w pewnym sensie tworzyło mu oczy.
            — Naruto, kretynie — warknął cicho Inuzuka, wychylając się zza ściany. — Długo jeszcze zamierzasz tu stać?
            — Idę, idę — odpowiedział z głupkowatym uśmiechem.
            Chyba powinienem przeprosić Ino, pomyślał idąc do salonu. Przybrał na twarz szybki uśmiech. Obstawiał, że w pokoju panuje grobowa atmosfera. On zawsze podnosił ludzi na duchu swoim uśmiechem, więc tym razem nie mógł zawieść. Mimo wszystko tylko tyle mógł jeszcze zrobić dla Ino, nic więcej nie leżało w jego mocy.
            Zatrzymał się w pół kroku, widząc poważne miny chłopaków. Shikamaru siedział na kanapie z zaciśniętymi pięściami, a w jego oczach można było dostrzec chęć mordu. Nie tylko on chciał dokopać Sasuke. Kiba wyglądał podobnie do Nary, choć w jego spojrzeniu można było dostrzec coś więcej. Wszyscy wiedzieli, że żywił do Ino głębsze uczucia, ale nigdy mu się nie udało powiedzieć jej o tym wprost. Zwlekał z tym zbyt długo, a potem pojawił się Uchiha i zabrał mu ukochaną sprzed nosa. Z całej trójki to on najmocniej obwiniał się o to, co spotkało dziewczynę
            — Czemu macie takie grobowe miny? — zapytał Uzumaki. — Wyglądacie strasznie.
            Przez dłuższą chwile nikt mu nie odpowiedział. Podszedł do kanapy, na której siedzieli przyjaciele. Patrzył na nich, ale żaden z nich nie okazał zainteresowania zadanym pytaniem. Uśmiech zszedł z jego ust. Ponury nastrój panujący w pobliżu zaczął udzielać się także jemu.
            — To ja pójdę zobaczyć, co u Ino — powiedział cicho i niepewnie.
            Stał jeszcze chwile w miejscu, ale zrozumiał, że nic tu po nim. Nara i Inuzuka najwyraźniej potrzebowali trochę ciszy. Westchnął, idąc do pokoju obok. Dom Shikamaru miał tylko jedno piętro i strych, przez co był strasznie duży. Miał dwie sypialnie z łazienkami, salon połączony z kuchnią, gabinet, pokój gier i basen. Chłopak mógł sobie pozwolić na taki luksus dzięki pieniądzom, które zarobił podczas ciężkiej pracy w rodzinnej firmie. Czasami udawało mu się pokonać swoje lenistwo.
            Naruto nacisnął cicho klamkę i wszedł do środka. Rozejrzał się po pokoju urządzonym w ciepłych odcieniach brązu i pomarańczu. Na środku stało łózko, na którym leżała niebieskooka. Obok była szafka nocna, a naprzeciwko nowoczesna zabudowa na ubrania. Naruto zobaczył też drzwi. Szybko domyślił się, że prowadziły do łazienki. Niewiele myśląc poszedł umyć ręce, które strasznie mu się pociły. Nie rozglądał się za bardzo po pomieszczeniu. Po prostu wszedł i wyszedł, trzaskając drzwiami.
            — Naruto, ty kretynie — warknął pod nosem, zły na swoją bezmyślność.
            Miał nadzieję, że Ino tego nie usłyszy, ale, niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Blondynka poruszyła się pod kocem, mrucząc coś niewyraźnie. Uzumaki podszedł do niej, aby pomóc jej usiąść na łóżku. Dopiero wtedy zauważył zmianę jaka nastąpiła w wyglądzie Ino. Nie spodobało mu się to, bo nie rozumiał, dlaczego dziewczyna tak bardzo upierała się na ścięcie włosów. Tęsknił za dawną Yamanaką, wesołą, pogodną i z szalonymi pomysłami. Nie mógł wybaczyć Sasuke tego, jak ją skrzywdził.
            Zajął miejsce obok niej i w milczeniu wyciągnął kopertę z kieszeni. Przy wyjmowaniu dokumentów ze środka na moment się zawahał.
            — Wszystko w porządku? — zapytała Ino, patrząc na niego.
            — To chyba ja powinienem zapytać, czy jest w porządku? — odpowiedział jej pytaniem, uśmiechając się krzywo.
            — Przestań, Naruto. — Ino spojrzała mu prosto w oczy. — Wiem, że ty, Kiba i Shikamaru obwiniacie się o to wszystko, ale ja nie mam do was żalu. Słyszysz? Rozumiem, że podjęliście taką a nie inną decyzję i to szanuję.
            — Co ty mówisz? — podniósł głos za sprawą targających nim emocji. — Gdybyśmy nie trzymali tego…
            Ino podniosła rękę i położyła ją na buzi rozmówcy, hamując potok słów, jaki chciał z siebie właśnie wylać. Po chwili blondyn kiwnął głową na znak, że rozumie, więc wzięła dłoń. Westchnęła cicho.
            — Mam coś dla ciebie — powiedział Naruto.
            — Naprawdę udało ci się to zdobyć? — zapytała ożywionym głosem.
            Uzumaki skinął głową i wyjął z koperty dokumenty, które jeszcze pół godziny temu był gotów spalić. Prawdą jest, że zdobycie fałszywych dowodów tożsamości nie było łatwym zadaniem i zniszczenie papierów w kilka minut byłoby kompletną głupotą, ale chłopak nie chciał, by Ino wyjeżdżała.
            Patrzył, jak dziewczyna przyswaja nowe informacje. Musiała zapamiętać kilka faktów, aby w razie problemów udowodnić, kim jest. Ucieszył go entuzjazm z jakim przyjęła nową tożsamość. Dla niej to oznaczało szansę na nowe życie, dla niego – stratę przyjaciółki. Choć tak naprawdę nie tracił jej, przecież Ino tylko wyjeżdżała. Zawsze może ją odwiedzić albo zadzwonić. Dotarło do niego, że zatrzymując ją tu na siłę, okazałby się egoistą.
            — Od dziś nazywasz się Yuki Tanoshii. Resztę informacji masz na dowodzie i paszporcie.
            — Dziękuję, Naruto.   — Dziewczyna przytuliła się do niego na tyle, na ile pozwalał jej zaokrąglony brzuch.
            — Nie ma sprawy. — Puścił jej oczko. — Przecież nie jestem pierwszym policjantem, który wyciąga z więzienia handlarza lewymi papierami tylko po to, aby pomóc przyjaciółce.
            — Naprawdę nie wiem, jak ci dziękować.
            — Przestań, to nic takiego — rzucił z uśmiechem. Widząc minimalną radość na twarzy blondynki poprawiło mu się samopoczucie.
            Yamanaka wtuliła się mocniej w przyjaciela. Zamknęła oczy i nie myślała o niczym konkretnym. Chciała się cieszyć tą chwilą, ciepłem osoby, na której mogła polegać. Po prostu zapamiętać ten moment jak najdłużej.
            — Musimy się zbierać — powiedział Shikamaru, wchodząc do pokoju.
            Ino powoli oderwała się od Naruto i skinęła głową. Przygryzła dolną wargę, czując, jak nachodzą ją wątpliwości. Teraz w końcu zaczęła się naprawdę bać, czy dobrze robi. Szybko dała sobie mentalnego kopa i przestała się nad tym wszystkim zastanawiać.
            — Dajcie mi dziesięć minut. Przebiorę się w coś mniej rzucającego w oczy.

< >

            Tłumy ludzi na lotnisku lekko przytłoczyły Ino i wprawiły w niemały niepokój. Bała się, że jakimś cudem wśród tych wszystkich osób może się nagle pojawić Uchiha. Nie wiedziała, skąd w niej ten strach, w końcu teraz został jej już tylko jeden krok do zrobienia – wsiąść do samolotu i zacząć nowe życie.
            Po skończonej odprawie, stanęła naprzeciwko przyjaciół. Wiedziała, że każdy z nich chciał jej coś powiedzieć, pożegnać się, ale zostało niewiele czasu. Pani z informacji oznajmiła przez głośnik miłym i ciepłym głosem, że samolot do Londynu odleci za dwadzieścia pięć minut. Ino posmutniała słysząc tą wiadomość. Musiała jeszcze poważnie porozmawiać z Kibą. Zbierała się do tego od pewnego czasu, ale nie wiedziała jak to zrobić.
            Zamyślona, nie zauważyła Shikamaru, który podszedł do niej i ja przytulił. Mocno i szczerze, jakby nie chciał jej już nigdy wypuścić z objęć. Rozumiała go. W głębi serca, gdzieś tam na samym dnie, też nie chciała wyjeżdżać. Tylko że nowe otoczenie, nowi ludzi i miejsce pomoże jej odnaleźć się w roli matki.
            Odwzajemniła uścisk przyjaciela. Położyła głowę na jego ramieniu i spod przymkniętych powiek obserwowała Kibę stojącego obok Naruto. Wyraźnie o czymś dyskutowali, o ile nie sprzeczali się. Niestety, przez gwar panujący dookoła, Ino nic nie słyszała.
            — Uważaj tam na siebie. Pamiętaj, że na lotnisku będzie na ciebie czekać Temari no Sabaku — powiedział Shikamaru, odsuwając od siebie dziewczynę i patrząc prosto w jej oczy. - Może to nie w moim stylu, ale przepraszam Ino. Zachowałem się jak kretyn, a nie przyjaciel.
            Blondynka uśmiechnęła się do bruneta, słowa były teraz zbędne. Przytuliła się do niego jeszcze na moment, a gdy uciekł jej z objęć, poczuła, jak małe igły wbijają się w jej serce. Nara nie spojrzał na nią, prawdopodobnie bał się swoich uczuć. Nie pozwalał im nigdy dochodzić do głosu, bo, jak twierdził, mężczyzna musi być twardy i zdecydowany. Rzucił jeszcze do chłopaków, żeby się nie guzdrali i zniknął w tłumie ludzi.
            Naruto zareagował na te słowa bardzo szybko. Podbiegł do niej, zamykając w niedźwiedzim uścisku. Bełkotał pod nosem jakieś zdania, ale strasznie plątał mu się język. Ino wyswobodziła się z jego ramion i uśmiechnęła do niego. Blondyn najwyraźniej nie załapał, o co jej chodzi. Stał i patrzył na nią jak głupi.
            — To nie w twoim stylu Naruto — zaśmiała się, patrząc na wciąż zszokowanego przyjaciela. — Po prostu powiedzmy sobie cześć.
            — Przepraszam, Ino. Sasuke był moim przyjacielem, ale…
            — Cześć, Naruto — przerwała mu potok słów, jaki prawdopodobnie chciał z siebie wylać. — Do zobaczenia.
            Uzumaki posmutniał na chwilę, ale na jego twarzy szybko pojawił się uśmiech. Zrozumiał, że teraz Ino nie potrzebowała słów, które i tak nic nie zmienią. Zawiódł rok temu.
            — Na razie, Ino — powiedział. — Zadzwoń czasem!
            Teraz czekała ją najtrudniejsza rozmowa. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na Inuzukę. Podszedł do niej powoli z tajemniczym wyrazem twarzy. W jego oczach kryło się wile niewypowiedzianych słów. Westchnęła, kładąc rękę na jego ramieniu. Próbowała odczytać cokolwiek poza smutkiem dominującym w jego tęczówkach, ale nie bardzo jej to wychodziło.
            — Chociaż ty nie wymawiaj słowa przepraszam, proszę — powiedziała, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. 
            — Ino, może to nie pora, ale musimy poważnie porozmawiać.
            Blondynka patrzyła na niego lekko zszokowana. Zastanawiała się, czy brunet usłyszał wypowiedziane przed chwilą słowa. Wyglądał na lekko zagubionego, ale zdeterminowanego. Nigdy jeszcze nie widziała takiego Inuzuki. Zazwyczaj się wygłupiał, uśmiechał i z charakteru przypominał Naruto. Choć była jedna rzecz, która ich różniła. Kiba nie mówił o swoich uczuciach, trzymał wszystko w sobie. Tylko w ostateczności pozwalał im nad sobą zapanować.
            — To chyba nie najlepsza pora — palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy, ale niemal natychmiast skarciła się w myślach. Chciała z nim porozmawiać, wyznać wszystko co w niej siedzi, ale nagle stchórzyła. Może jednak źle odczytała posunięcia chłopaka wobec jej osoby, może po prostu chciała mieć kogoś, na kogo będzie mogła przelać uczucia.
            — Nie chrzań — warknął.  Szybko chwycił ją za rękę i zwinnym ruchem przyciągnął do siebie. Objął ją mocno ramionami, zachowując mimo wszystko delikatny odstęp ze względu na dziecko. Wtulił głowę w szyję Yamanaki. Jej włosy delikatnie łaskotały jego policzki. Uśmiechnął się. — Nigdy sobie nie wybaczę, że pozwoliłem Sasuke cię skrzywdzić — mówił szeptem. — Na tej zabawie kilka lat temu miałem ci wyznać, co czuje, ale stchórzyłem, widząc jak dobrze się bawisz z Uchihą. Mimo wszystko miłość polega na czymś więcej niż wzajemnym uczuciu. Jeśli wiesz, że druga osoba jest szczęśliwa, nawet gdy to nie ty jesteś jej wybrankiem, to też jesteś szczęśliwy. Żyłem w tym przekonaniu bardzo długo.
            — Kiba, wiem do czego zmierzasz.
            Yamanaka spięła mięśnie, próbując wyswobodzić się z uścisku przyjaciela. Czy Kiba to mój przyjaciel, pomyślała zaskoczona. Od pewnego czasu wiedziała, że darzy go zupełnie innymi uczuciami niż Naruto i Shikamaru. Nie była tylko pewna, czy jest gotowa na nowy związek tak szybko.
            — Jeśli teraz powiem, że cię kocham, to będzie to najgłupsza rzecz jaką mogę zrobić – kontynuował. — Powinienem ci powiedzieć, dać jakiś znak o tym co się dzieje...
            — Przestańcie się, kurwa, wszyscy obwiniać! — Ino impulsywnie odepchnęła od siebie Kibe. Wzięła głęboki oddech, żeby szybko się uspokoić. Stres był niewskazany podczas ciąży. — To nie jest wasza wina — powiedziała nadal lekko podniesionym głosem.
            Zapadła pomiędzy nimi uciążliwa cisza, którą przerwał głos pani z informacji. Samolot do Londynu odlatuje za dziesięć minut, pasażerowie proszeni są o natychmiastowe zakończenie odprawy – zakomunikowała miłym głosem i zaczęła tłumaczyć zdanie na inne języki.
            Ino porzuciła pomysł wyznania Kibie swoich uczuć, tych niewielkich, które zakorzeniły się w jej sercu. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nawet on się o to obwinia. Prawdę jest, że miał ku temu małe powody, ale bez przesady. To wszystko było już przeszłością, do której nie warto wracać. Wyobraziła sobie jak podchodzi do chłopaka, przytula go, rzuca krótkie pożegnanie i odchodzi. Kilka razy odliczała w myślach sekundy od dziesięciu w dół, karciła się za tchórzostwo, mówiła sobie, że zrobi to teraz, już, ale nic nie pomogło. Stała wciąż w miejscu i patrzyła w czarne oczy bruneta.
            Czas płynął, a żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Nic nie działo się tak jak sobie zaplanowali. Kiba żałował, że źle to wszystko rozegrał. Może powinien najpierw jej powiedzieć o swojej decyzji, a dopiero później zasypać potokiem słów. Bił się z myślami, podczas gdy cenne sekundy uciekały.
            — Lecę z tobą — powiedział w końcu. Wypuścił powietrze z płuc i patrzył na reakcję Ino. Widząc zaskoczenie w jej oczach postanowił kontynuować:
            — Nie pozwolę ci po raz kolejny uciec mi z rąk. Możesz mnie traktować jak przyjaciela, ale pozwól mi być przy tobie.
            — Kiba… co ty mówisz?
            — To co czuje, Ino — powiedział, podchodząc do niej, dziewczyna zrobiła krok w tył. — Kocham cię. Naprawdę cię kocham. Nawet nie wiesz jak mnie krew zalewała jak widziałem cie z Sasuke, ale teraz mam szansę. Mogę w końcu walczyć o twoje uczucia i …
            — Nie musisz o nic walczyć — przerwała mu gwałtownie, schylając głowę. — Nie wiem, co do ciebie czuję. Może jestem ci tylko wdzięczna, może się tylko zauroczyłam. Wiem jedno – chce spróbować. — Podeszła niepewnie do chłopaka i stojąc przed nim, chwyciła jego dłoń. Spojrzała mu w oczy, delikatnie się uśmiechając. Zauważyła niedowierzanie w oczach Inuzuki.
            — Chyba czeka nas długa rozmowa w samolocie — powiedziała.
            — Zdecydowanie tak.








Doberek wszystkim! 
Wiem, że zjebałam tą partówkę, ale w mojej głowie wyglądała naprawdę świetnie. Brak weny, lenistwo i naglący termin zrobił swoje. MOŻECIE HEJTOWAĆ, co mi tam ;-; Teny - san nauczyła mnie bardzo mądrej mądrości: miej wyjebane, więc się do niej stosuję x'D 
One Shota dodałam dziś, ponieważ.. ponieważ 25 lipca 2013 roku zaczęłam zabawę w blogowanie i dziś mijają zaszczytne dwa lata. ^^  
Btw. dziękuję Amatsrasu za zbetowanie. Niektóre komentarze po prostu mnie rozłożyły na łopatki. 
Zapraszam jeszcze na facebooka ... 
I do następnego razu! 


CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART