Prolog
Był bardzo odległy, choć niemal na wyciągnięcie ręki.
Dzieliło nas zaledwie kilkanaście centymetrów. Siedział przede mną, w pierwszej ławce przy oknie. Plecy miał lekko zgarbione, głowę pochyloną nad podręcznikiem. Nie brał aktywnego udziału w lekcji. Po prostu siedział i słuchał monologu nauczyciela. Czasami, gdy był znudzony, opierał brodę na ręce i obserwował świat za oknem. Nie wiem, czy wodził wzrokiem za srebrno-niebieskim ptaszkiem, czy gałązkami drzew, gubiącymi liście przed zimą. A może wpatrywał się w pochmurne niebo, które przeszyte było jasnymi promyczkami na południu. Wpatrywałam się w te cuda natury razem z nim, zupełnie zapominając o lekcji historii. Traciłam dla niego głowę, serce i duszę. Samą swoją obecnością wypełniał mnie całą. Sprawiał, że nic innego nie miało znaczenia.
Przyjaźnił się z krzykliwym blondynem, choć sam był raczej spokojny i opanowany. Biła od niego niesamowita pewność siebie. Wiedział, czego chciał, i zawsze to dostawał, ponieważ uparcie dążył do celu. To zdecydowanie wyróżniało go na tle innych chłopców – nijakich, dziecinnych, smarkatych. Był dojrzały, jednak nie dojrzał do miłości. Nie mówił zbyt wiele o swoich uczuciach. Nie rozumiał ich, dlatego czasami zachowywał się jak skończony dupek. Ranił tym innych oraz siebie.
Znaliśmy się od najmłodszych lat. Chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki i gimnazjum. Przypadkiem trafiliśmy do tego samego liceum. Sasuke nie zwracał na mnie uwagi. Byłam tylko jednym z wielu kwiatuszków w wianku jego fanek. Jeszcze niedawno bardzo starałam się wyróżnić. Stałam się bardziej natrętna – byłam wszędzie tam, gdzie on: stołówka, biblioteka, zajęcia pozalekcyjne, impreza u znajomych, park miejski. Efekt moich działań był zawsze taki sam:
— Jesteś irytująca.
Jednak ja się nie poddawałam. Miałam na jego punkcie obsesję. To nie było zdrowe uczucie, lecz nie potrafiłam z nim walczyć. Nie umiałam się odkochać, nie mogłam, nie chciałam. Kochałam go po prostu, ponieważ moja miłość do niego nie potrzebowała żadnych powodów. Na początku podobał mi się jego wygląd i zachowanie. Fascynowała mnie niedostępność i samotność. Sasuke Uchiha był przeraźliwie samotny. Rodzice widzieli tylko jego starszego brata — Itachiego, którego stawiali mu za wzór. Wsparcia nie znalazł także wśród rówieśników, którzy dość szybko uznali go za gbura. Bardzo chciałam wypełnić tę lukę w sercu Sasuke, lecz nim odważyłam się zrobić pierwszy krok, pojawił się Naruto. Odrobinę przygłupi, roztargniony i przepełniony optymizmem chłopak. To on stał się dla niego najdroższym przyjacielem, a ja znów widziałam tylko jego plecy.
I kochałam ten widok, tak mocno jak Sasuke. Ponieważ kochałam go całego, nie tylko wybrane fragmenciki. Kochałam go po prostu i nie mogłam przestać. Możliwe, że to nie ja jestem jego ukochaną osobą, lecz on jest moją — myślałam wpatrzona w szerokie plecy chłopaka, siedzącego przede mną.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Poczułam ulgę, że na jakiś czas uwolnię się od jego obecności. Zaprzątał moją głowę, a biedna lekcja historii kuliła się w kącie i płakała. Jednocześnie poczułam lekkie rozczarowanie. Sasuke zabrał swoje książki, plecak i razem z innymi opuścił klasę. On nigdy mnie nie widział. Ja zawsze widziałam tylko jego plecy.
Był bardzo odległy, poza zasięgiem mojej ręki.
< >
Była irytująca.
Zawsze w zasięgu mojego wzroku. Nie mogłem jej nie widzieć. Pojawiała się znienacka tuż przed moim nosem. Była pełna życia.
Pamiętam, że od najmłodszych lat chodziliśmy razem do szkoły. Z każdym kolejnym rokiem rozkwitała w piękny kwiat, choć na początku przypominała zwykły chwast. Plątała się pod nogami razem z innymi dziewczynami. Rumieniła się jak burak, gdy nasze spojrzenia przypadkiem się spotykały. Chodziła za mną, wpadała na mnie przypadkiem, była zawsze tam gdzie ja.
Nie wyróżniało jej nic poza różowymi włosami. To one mnie urzekły i stały się moją największą słabością. A wraz z nimi – ona. Jej twarz rozpływała się i znikała z mojej pamięci. Widziałem tylko rozkoszne różowe kosmyki, targane wiosennym wiatrem. Później zaczęły pojawiać się inne szczegóły: szmaragdowe szkiełka, malinowe usta, zgrabny nosek. Nie wiedziałem, czy jej białe czoło było wielkie, ale Naruto wspominał, że miała przez to jakieś kompleksy.
— Głupota.
— Coś mówiłeś Sasuke? — Pokręciłem głową. — Skup się na sprawdzianie, proszę.
Zerknąłem na niezapisaną kartkę. Nie mogłem przeczytać ze zrozumieniem polecenia, ani przypomnieć sobie żadnych wzorów matematycznych. Sakura wypełniała każdą moją myśl. Od momentu, gdy przestałem ją widzieć, nie potrafiłem o niej zapomnieć. Przywykłem do jej obecności. Lubiłem to, że była w zasięgu mojego wzroku. Czułem się dzięki temu mniej samotny. Wydawało mi się, że mnie rozumie i swoim byciem obok, chce mi dodać otuchy. Ucieszyło mnie, gdy zobaczyłem ją na szkolnym korytarzu. Dziwnym zbiegiem okoliczności trafiliśmy do tego samego liceum. Chciałem, aby znów plątała mi się pod nogami, jednak nic takiego się nie stało. Odniosłem nawet wrażenie, że mnie unika. Właśnie dlatego zdecydowałem się na rozszerzenie z historii. Chciałem, by znów znalazła się obok mnie.
Nie rozumiałem swojego zachowania. Jeszcze nigdy nie zależało mi tak na czyjejś bliskości. Dla nikogo nie zrobiłem takiego głupstwa – przecież nienawidziłem historii. Znalazłem się w pułapce. Nie wiedziałem, co mną kieruje. Bałem się swoich uczuć.
Była irytująca, ale lubiłem to.
Dobrze zapamiętajcie godzinę i datę, albowiem Kaori właśnie ma zachciankę na opowiadanie SasuSaku. Nie jednopartówkę, a opowiadanie. Kaori – najlepiej zapowiadająca się debiutantka 2013 roku w tematyce ItaSaku (to moje poczucie humoru...).
Tak, pamiętam o Kocie.
OMG OMG OMG, TAK DŁUGO CZEKAŁAM, AŻ TO W KOŃCU UDOSTĘPNISZ. <3
OdpowiedzUsuńNIE WIEDZIAŁAM. :( Mogłaś mi powiedzieć czy coś.
Usuń