poniedziałek, 31 sierpnia 2015

[2] We are the heroes.


Wydarzenia opisane w jednopartówce mogą bardzo odbiegać od oryginału M&A Naruto autorstwa Masashiego Kishimoto! Z anime nie jestem na bieżąco, z kanonem zawsze miałam problem.

Wielka Wojna Shinobi dobiegła końca, a wraz z nią skończyło się wszystko, co miało w jego życiu sens. Jedyny cel – walka. Tlen, którym oddychał – walka. Bezgraniczna miłość – walka.
Smętna muzyka płynąca z radia była prawie niesłyszalna w radosnej paplaninie jego przyjaciół. Przyjaciół? Ludzi, którzy prawie siłą zmusili go by tu przyszedł i siedział. Zupełnie nie rozumiał, czemu miało służyć to spotkanie i dlaczego on musiał na nim być. Dużo lepiej i swobodniej czułby się w swoim domu. Sam.
Wziął do ręki kufel i zapoznał się z jego zawartością. Piwo. Lubił pić, ale coś dobrego i drogiego, a trunek jęczmienny zdecydowanie nie spełniał żadnego z powyższych kryteriów. Odłożył kufel na stolik i wrócił do poprzedniego zajęcia – obserwowania ludzi.
Po kilku minutach dotarło do niego, że ta bezcelowa czynność do niczego nie prowadzi, a już na pewno nie sprawi, iż czas zacznie szybciej płynąć. Postanowił jakoś strawić zawartość naczynia stojącego przed nim i zamówić coś lepszego. Zapragnął się upić. W tej sytuacji było to najlepsze wyjście. Miał w głębokim poważaniu zdanie znajomych i ludzi siedzących w knajpie. Nazywał się Uchiha Sasuke.
Przyłożył szkło do ust i wziął pierwszy łyk. Skrzywił się, czując jak płyn pokonuje drogę do jego żołądka.
— Myślałam, że szanowny pan Uchiha pije trunki o wiele lepsze od tego.
Zastygł w bezruchu słysząc te słowa tuż przy swoim uchu. Nie rozpoznał głosu właścicielki, ale z zaskoczeniem stwierdził, że spodobał mu się sposób w jaki zostały wypowiedziane. Posunął się na kanapie, by zrobić miejsce dziewczynie. Spodziewał się dziwki w strasznie skąpym stroju z wylewającym się biustem. Spodobała mu się ta opcja, nie dość, że mógł się dziś upić, to jeszcze zabawi się z jakąś panienką. Zdziwił się, gdy zamiast prostytutki zobaczył Sakurą Haruno – różową dziewczynkę chodzącą za nim jak cień, różowe utrapienie, różowe włosy przypominające mu szczęśliwe wiosenne dni spędzane z bratem.
Od zakończenia IV Wielkiej Wojny Shinobi minęły cztery miesiące. W tym czasie Konoha została już prawie odbudowana. Wszystko dzięki pomocy klonów Naruto i mieszkańców, którzy pragnęli jak najszybciej wrócić do normalnego życia. Oczywiście inne wioski w miarę możliwości też pomagały Liściowy i odwrotnie. Uzumaki został okrzyknięty bohaterem, Sasuke zaś wrócił i został zaakceptowany przez innych. Miał czasami pewne nieprzyjemności, ale dzięki autorytetowi dawnego przyjaciela wszyscy traktowali go jak swojego. Można powiedzieć, że dawne błędy zostały mu wybaczone po tym, co zrobił podczas wojny. Nie zamierzał jednak wiecznie polegać na Uzumakim. W najbliższym czasie planował odbudować posterunek policji Uchiha.
Jedyną osobą z drużyny siódmej, która nie brała udziału w odbudowie była Sakura Haruno. Nikt nie wiedział, gdzie była i dlaczego nie dawała znaku życia. Chodziły pogłoski, że Szósty Hokage wysłał ją na tajną misje, ale to tylko plotki, w które Uchiha nie zwykł wierzyć.
— Sakura — wypowiedział powoli jej imię, próbując ukryć w ten sposób swoje zmieszanie.
— Zdziwiony? — zapytała z triumfalnym uśmiechem na ustach.
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Szybko zauważył, że coś jest nie tak z zachowaniem Haruno. Wyczuwał to, lecz nie potrafił nazwać. Doskonale pamiętał jaka była kiedyś i gdzieś w środku liczył, że nadal taka będzie – wkurzająca do granic możliwości, głośna, naiwna i dziecinna. Nie chciał jej widzieć w wersji dorosłej kobiety, nie chciał nawet przyjąć do wiadomości, że ta Haruno mogła dorosnąć.
— Sakura?! — Naruto pojawił się przy nich znienacka.
Masa pijanych ciał konoszańskich cywili spojrzała na nich, warcząc pod nosem, żeby siedzieli cicho, bo nie są tu sami. Dwóch bardziej zapalczywych znawców alkoholu wstało z krzeseł, by pokazać młodzieży gdzie ich miejsce. Powstrzymano ich w porę i w lokal znów wypełnił się śmiechem i sprośnymi żartami.
Znajomi Haruno ucieszyli się na widok dziewczyny i od razu wciągnęli ją w wir rozmów. Sakura, mimo lekkiego zmieszania i wyobcowania, podjęła dyskusje z Hinatą i Ino, uśmiechając się przy tym delikatnie.
Uchiha przyglądał się jej dłuższą chwilę.
— Podać coś?
Zwrócił wzrok na kelnerkę, stojącą przed nim. Skrzywił się na myśl o ponownym spotkaniu piwa i jego kubków smakowych. Szybko zamówił whisky. Miał nadzieje, że uda mu się rozkoszować smakiem trunku w tych spartańskich warunkach.

< >

Dwie godziny w knajpie upłynęły mu nadzwyczaj szybko. Popijając whisky, obserwował dyskretnie Sakurę Haruno. Nie udało mu się zapomnieć o jej obecności i jak miał w zwyczaju – ignorować. Analizował każdy najmniejszy ruch kobiety, przysłuchiwał się jej rozmowom z dziewczynami. Z zaskoczeniem stwierdził, że spodziewał się po niej innego zachowania. Nie spodziewał się ignorancji i zdystansowania.
— Sasuke.
— Co? — Spojrzał na Naruto spod przymrużonych powiek. Nie rozumiał dlaczego kumpel przerywa mu rozmyślania o zielonookiej. Może nie były one bardzo kreatywne, ale lepsze to niż wplątywanie się w idiotyczne rozmowy z ludźmi pokroju Naruto. Szanował blondyna, podziwiał jego upór i dążenie do spełnienia marzeń, ale reszta jego rocznika jakoś do niego nie przemawiała.
— Chyba wypiłeś już wystarczająco dużo — zauważył Uzumaki.
— Daj mi spokój – warknął podirytowany. Najpierw wyciąga go do knajpy siłą, a teraz nawet nie pozwala się w spokoju delektować się alkoholem. Uchiha rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, czy przebywanie tutaj ma sens. On nie miał na to ochoty, tak samo jak jego towarzysze.
— Wystarczy już. Jesteś zalany w …
— Nie na tyle, by rozkwasić ci nos.
Atmosfera wokół natychmaist zgęstniała. Wśród znajomych zapadła drętwa cisza. Nikt nie wiedział, co powiedzieć, ani jak zrozumieć zachowanie Sasuke. Naruto westchnął ciężko, drapiąc się po głowie. Sytuacja wyglądała nieciekawie, dlatego Nara stanął w cieniu kanapy, gotowy do ewentualnej interwencji.
— Przestańcie zachowywać się jak dzieci. — Sakura pierwsza odważyła się przerwać ciszę. — Jeśli Uchiha chce się upić to jego sprawa. Jest dorosły. Nie musisz się już o niego troszczyć, Naruto. On tego nigdy nie doceni — dodała.
— Sakurcia…
Dziewczyna przygryzła wargę, odwróciła się na pięcie i opuściła lokal. Cisza została przerwana szeptami, które po chwili przerodziły się w ożywione rozmowy. Mimo późnej godziny szybko powrócił dawny gwar. Klienci zajęli się sobą, szybko zapominając o feralnym zdarzeniu.
Naruto i Sasuke podali sobie rękę na zgodę, ale atmosfera pomiędzy nimi była napięta.

< >

Noc była strasznie chłodna jak na październik. Sakura, idąc główną ulicą Konohy, marzyła tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Dzisiejszy wieczór to był zły pomysł. Żałowała, że dała się namówić Naruto na spotkanie zaraz po powrocie do wioski. Misja w Sunie była naprawdę męcząca. Lubiła pracę medycznego ninja, ale w tamtejszych warunkach miała pewne trudności z wyszkoleniem grupki uczniów w ramach sojuszu pomiędzy Liściem a Piaskiem. Miała też świadomość, dlaczego została tam wysłana – by ochłonąć, przemyśleć sytuacje, poukładać sobie wszystko w głowie. Potrzebowała czasu na przywyknięcie do obecnej sytuacji. Wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Sasuke i Naruto dorośli, ona także. Ich relacje, jeśli kiedykolwiek ich jakieś łączyły, teraz zostały pogrzebane. Uzuamki i Uchiha, z tego co wiedziała, nie przyjaźnili się tak jak kiedyś, ale starali się utzrymywac przyjazne stosunki. Wszystko było dla niej bardzo skomplikowane i powoli zaczynała się gubić, a po spotkaniu w knajpie nie była już pewna, czy chce definitywnie zamknąć temat Sasuke Uchihy.
Otuliła się ramionami, próbując zatrzymać uciekające ciepło. Przyśpieszyła kroku, gdy po plecach przeszedł ją zimny dreszcz. Nie bała się niebezpieczeństwa jakie mogło ją spotkać za moment, a wiedziała, że na pewno coś się wydarzy. Jako prawdziwa kunoichi była przygotowana na atak z zaskoczenia. Już dawno przywykła do posiadania nielicznych wrogów. Przekleństwo bycia bohaterem. Po zakończeniu wojny, Naruto został okrzyknięty tym mianem, ale ten tytuł nie ominął jej i Sasuke. Choć w cieniu Uzumakiego, oni też byli uważani za wybawców.
Uspokoiła oddech, nasłuchując. Słyszała wszystkie dźwięki bardzo dobrze. Szczekanie psa. Kłótnia dwa domy dalej. Miauczenie kota. Głośna muzyka. Płacz dziecka. Pijackie pogaduchy. Śmiech dzieciaków. Świst powietrza.
Odskoczyła w bok i natychmiast wyciągnęła kunaia. Skupiła chakrę w lewej ręce. Dziękowała w myślach pani Tsunade, która nauczyła ją ukrywać zieloną powłokę. W walce nawet drobne triki mogły być ważne i uratować życie.
— Nieźle.
Z prawej, pomyślała. Przekierowała chakrę w drugą rękę, w tę, w której trzymała nóż. Wykonała szybki zamach i rzut. Pudło. Wiedziała, że rzuciła celnie i dokładnie, ale najwidoczniej przeciwnik był szybszy i zrobił unik.
— Spokojnie, Sakura.
Bum. Serce podeszło jej do gardła.
Bum. Niebezpiecznie szybko opadło w dół.
Bum. Stanęło w miejscu na moment.
Bum. Bum. Bum. Zaczęło niebezpiecznie szybko uderzać w piersi.
— Przecież cię nie skrzywdzę.
Jasne światło księżyca doskonale oświetlało sylwetkę mężczyzny, który stał tuż przed nią. Zszokowana atakiem z jego strony siłą woli zmusiła serce do zwolnienia rytmu. Nie mogła sobie pozwolić na błąd. Był pijany, ale to nie zmieniało go w bezbronnego i słabego shinobi.
Co ty odpieprzasz, Sasuke? — zapytała ostro, patrząc prosto w krwisto-czerwone oczy.
— Zmieniłaś się Sakura. Dlaczego?
Głos Uchihy wydawał jej się zupełnie inny, odległy. Czuła się jak tonący dzieciak, który traci ostatnie zapasy powietrza. Stabilna dotąd ziemia waliła jej się pod nogami. Nie wiedziała, co się dzieje, ani dlaczego tak się czuje. Jej mózg już dawno wyłączył opcje logicznego myślenia.
— Jesteś pijany – prychnęła, przeczesując nerwowo włosy. Czuła jak pewność siebie powoli z niej ulatuje. Na ułamek sekundy przymknęła oczy i straciła go z pola widzenia. To był jej błąd. Napięła wszystkie mięśnie, gdy poczuła jego dłoń na swoim biodrze. Stał za nią jakby nigdy nic. Odepchnęła czarnowłosego, szybko odskakując w tył. Chwyciła kolejny kunai w rękę gotowa do ataku.
— Za późno. Mam cię.
Zachwiała się na nogach. W głowie zaczęło jej buzować, krew pływała szybko. Obraz przed oczami zamazywał się coraz bardziej z każdą kolejną upływającą sekundą. Straciła czucie w kończynach i upuściła kunaia; broń z brzdękiem upadła na ziemię. Płuca piekły ją od środka z niewyjaśnionych przyczyn, traciła zdolność prawidłowego oddychania. Widziała czarne dno głębi, w której tonęła – jego oczy.
— Ty draniu.

< >

Z trudem dostał się do swojego małego domku na granicy Konohy. Sakura, mimo że ważyła niewiele i była raczej drobna, sprawiła mu niemały kłopot. Najchętniej teleportowałby się z ulicy zaraz do salonu, ale trzymając Haruno w ramionach nie mógł wykonać pieczęci, a skakanie po dachach zwróciłoby uwagę cywilów i shinobi, dlatego też poruszał się z pozoru nieużywanymi i opuszczonymi uliczkami, na których późną nocą pojawiały się bardzo podejrzane typki..
Położył zielonooką na kanapie i delikatnie przykrył kocem, gdyż w domu panował przenikliwy chłód. Przywykł do takich temperatur, przebywając w kryjówkach Orochimaru, ale dziewczynie mogło być zimno. Mimo egipskich ciemności podszedł do kominka i zaczął rozpalać ogień. Najpierw włożył drewno, a potem wykonał kilka pieczęci. Z jego ust wydostał się mały strumień ognia, który natychmiast objął swoją ofiarę. W pokoju niemal natychmiast zrobiło się jasno. Światłość oślepiła go na chwilę i wprawiła w stan dezorientacji. Postanowił w przetrwać tę mała niedogodność. W końcu nie codziennie gościł w swoich skromnych progach różową zmorę zaprzątającą jego umysł od czasu zakończenia wojny.
Spojrzał na leżącą kobietę. Kiedyś budziła w nim litość i niechęć. Była typem dziewczyn, z którymi nie chciał mieć nigdy do czynienia. Nie sądził, że podczas jego nieobecności w wiosce, aż tak się zmieni. Stała się naprawdę piękna i pociągająca, z trudem musiał przyznać, że chętnie poszedłby z nią do łóżka.
Poszedł do kuchni, zostawiając Sakurę samą. Włączył wodę w czajniku, do dwóch kubków włożył torebki z liśćmi herbaty i odstawił je na blat kuchenny. Nie przeszkadzała mu ciemność. Nauczył się w niej żyć, a dzięki sharinganowi mógł poruszać się w takich warunkach i jednocześnie ćwiczyć wytrzymałość swoich oczu. W czasie, gdy woda się gotowała połknął dwie tabletki, które dał mu Orochimaru. Mówił, że pomagają szybko wrócić do stanu trzeźwości, a on, w obliczu czekającej go rozmowy z Sakurą, nie chciał, by zawładnęły nim procenty buzujące w jego krwi.
Woda zagotowała się, więc zalał wrzątkiem herbatę. Po chwili wyrzucił torebki z liśćmi. Posłodził jeszcze napój dla Haruno i poszedł do salonu. Zdziwiony zauważył, że dziewczyna już nie śpi. Sądził, że jego technika będzie działać dłużej. Cóż, chyba się przeliczyłem, stwierdził z grymasem na twarzy. Przez chwilę patrzył na nią, jak siedzi wyprostowana z dumnie uniesioną głową. Coś w nim drgnęło.
— Gdzie ja jestem? — zapytała, obdarzając go wrogim spojrzeniem.
— W moim domu na granicy Konohy. Budynek klanu jeszcze nie został odbudowany - odpowiedział, podając jej kubek z herbatą. — Nie martw się, nie jest zatruta — dodał najbardziej przyjaznym tonem na jaki było go stać.
Dziewczyna przez chwile przyglądała się naparowi. W końcu upiła łyk herbaty. Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Musiała przyznać, że w domu Uchihy było chłodno.
— Musimy porozmawiać, Sakura. — Sasuke usiadł na dywanie przed kominkiem i zaczął się intensywnie w nią wpatrywać. Ciepło płomieni piekło jego plecy, ale zacisnął mocno zęby, nie dając nic po sobie poznać. Po chwili przesunął się odrobinę w bok.
— O czym?
— O nas.
— Wydaje mi się, że nie mamy o czym dyskutować. Nas nie ma i nigdy nie było.
— Sakura, dobrze wiesz co mam na myśli.
Haruno poruszyła się niespokojnie. Upiła łyk herbaty i odstawiła kubek na stolik stojący przed nią. Nie myślała, że tak szybko przyjdzie jej zmierzyć się z tym wszystkim. Chciała wyjaśnić sobie co nieco z Sasuke, niedomówienia i nieme obietnice, ale jeszcze nie teraz. Nie czuła się na to gotowa, nie zdążyła sobie wszystkiego poukładać. A może to najlepszy moment?
Mów — wyrzuciła z siebie to jedno słowo obojętnym głosem. Naciągnęła sobie koc na ramiona, podczas gdy Sasuke uparcie milczał. Zastanawiał się, co jej powiedzieć, jak zacząć rozmowę. Wprawdzie wychodząc z knajpy, chciał z nią przedyskutować kilka kwestii i wyjaśnić wszystko, lecz nagle, pod jej hardym spojrzeniem zielonych tęczówek, stracił cała pewność siebie. Bał się, że popsuje wszystko jeszcze bardziej.
Sakura rozglądając się po pokoju zauważyła, że jest dość przytulny, a kominek dodaje mu uroku. Nie spodziewała się tego po Sasuke, takie klimaty zupełnie do niego nie pasowały. Zatrzymała na nim wzrok. Chciała go widzieć jako czarnowłosego bohatera wioski, nikogo więcej. Dostrzegała jednak coś więcej, delikatnie podkrążone oczy, nieco ziemista twarz i oczy, wyrażające zagubienie – dostrzegała w nim człowieka.
— Przepraszam — szepnął.
Spojrzała na Uchihę, nie dowierzając w to, co przed chwilą powiedział. Rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Chciała powiedzieć cokolwiek, lecz zaschło jej w gardle.
— Wiem, że wiele nieszczęść, które spotkały ciebie, Naruto i innych jest moją winą. Wszystko przez to, że odszedłem z wioski. Czasu już nie cofnę, mam tego świadomość. Chciałem cię tylko prosić o wybaczenie. Wiem, że zachowałem się jak gówniarz — Uchiha wylewał z siebie potok słów, aby w końcu przejść do tych najważniejszych: — Wybaczysz mi?
Sakura przymknęła powieki, próbując poskromić burzę myśli. Nie sądziła, że Sasuke będzie zdolny wypowiedzieć takie słowa, że będzie prosić ją o wybaczenie. Było to zupełnie nie w jego stylu. Może nie tylko ja się zmieniłam, pomyślała.
Powietrze stało się masą duszących płuca atomów, gdy w przestrzeni zawisło niewidzialne napięcie. Uchiha wyczekiwał z niecierpliwością na odpowiedź Haruno. Chciał to jak najszybciej zakończyć, by po pożegnaniu się z dziewczyną, opróżnić dwie butelki sake i paść jak kłoda na łóżko. Był pewny siebie i liczył, że Sakura mu wybaczy, pozłości się trochę, ale wybaczy. Gdy to wszystko już się stanie jego sumienie da mu w końcu spokój.
Haruno czuła się rozbita i zdezorientowana. Miała poczucie własnej bezradności. Przygarbiła się lekko, wpatrując w podłogę. Była gotowa mu wybaczyć i zrobiłaby to, gdyby nie sposób w jaki postąpił. Po głębszym przeanalizowaniu sytuacji doszła do wniosku, że Uchiha robi to z własnych egoistycznych pobudek, dla świętego spokoju.
Wstała z kanapy, odłożyła koc. Spojrzała na niego przelotnie i skierowała się w stronę wyjścia z salonu. Marzyła o powrocie do domu, w którym czuła się względnie bezpieczna. Znieruchomiała, czując jak ramiona Sasuke szybko oplatają jej ciało. Chłopak przywarł do niej od tyłu jak pijawka. Położył głowę na jej ramieniu. Ciepłe powietrze delikatnie łaskotało skórę Sakury. Nie wiedziała, co on wyprawia.
Chciała go odepchnąć od siebie, wyrwać się z jego uścisku, lecz ilekroć próbowała wykonać ruch, coś wewnątrz zabraniało jej to uczynić. Wciągnęła powietrze do płuc i wypuściła je powoli. Próbowała uspokoić przyśpieszone bicie serca. Była niemalże pewna, że Sasuke słyszy każde szybsze uderzenie.
— Wybacz mi. O nic więcej nie proszę — wyszeptał jej do ucha.
— Czyżby? — zadrwiła. — Nie masz przypadkiem wrażenia, że gdy ci wybaczę, to tak jakbym pozwoliła, by wszystkie te krzywdy i upokorzenia poszły w niepamięć?
— Wiem. — Sakura drgnęła próbując wyrwać się z jego uścisku. — Zniszczyłem ci życie, dlatego mam świadomość, że to nie będzie dla ciebie łatwe, ale będę walczył do skutku. Nie poddam się dopóki mi nie wybaczysz.
— Mam ci wybaczyć, żebyś zaznał świętego spokoju? — szepnęła łamiącym się głosem. Łzy, gromadzące się w kącikach oczu, łzy rozpaczy i bezsilności, zaczęły spływać po jej policzkach. Mur, który budowała, został zburzony w kilka chwil. Znów wszystkiemu winny był on – Sasuke Uchiha – jej pierwsza miłość. Szloch wyrwał się z jej gardła, a dreszcze zaczęły wstrząsać jej ciałem.
Czarnowłosy lekko poluźnił uścisk. Wciąż obejmując ją jedną ręką, odwrócił dziewczynę w swoją stronę. Przeklął w myślach, widząc łzy na jej twarzy. Czuł, że trzyma w ramionach bezbronną istotą, wrak kobiety. To wszystko było jego wina, ale na cofnięcie czasu, całego zła jakiej jej wyrządził, bo nie znał sposobu. Wiedział tylko jedno, musi coś zrobić, by uciszyć sumienie i nie zranić nikogo już nigdy więcej.
— Jesteś pieprzonym draniem, wiesz? Jesteś pieprzonym draniem. — Uderzyła go pięścią w w tors. — Ja mimo to wszystko, mimo tych ran... nie potrafię ci odmówić.
Uchiha położył dłoń na jej włosach, po czym przycisnął delikatnie jej głowę do swojej klatki piersiowej. Nic nie mówił. Pozwolił jej płakać wiedząc, że tylko w ten sposób może sobie ulżyć.
— Wybaczę ci i co wtedy? — szepnęła, dławiąc się potokiem łez.
— To już zależy od ciebie. — Spojrzał w jej zielone oczy. Nigdy nie widział, by wyrażały tyle emocji, ale przede wszystkim zagubienia. Zawsze widział ją jako zdecydowaną i pewną siebie, marzącą tylko o poderwaniu go. Zrozumiał, że tak naprawdę nigdy jej do końca nie znał. Zapragnął to zmienić. Nie rób tego, nie rób tego, powtarzał w myślach. Nie rób...
Delikatnie przejechał dłonią po jej policzku, ocierając łzy. Wciąż wpatrywał się w zielone oczy Sakury, szukając w nich niemego pozwolenia lub zaprzeczenia. Zbliżył się do niej. Zauważył jak przymyka oczy. Potem nie będzie odwrotu, mówił mu zdrowy rozsądek. Chciał się wycofać, ale możliwość posmakowania tych malinowych ust była silniejsza.
Objął ją delikatnie w tali, dając jej szanse na ucieczkę w każdej chwili. Przymknął oczy. Delikatnie musnął jej usta. Były bardzo słodkie, delikatne. Czekał aż Sakura odwzajemni pocałunek. Poczuł jak ręce Haruno oplatają jego szyję. Wsunął język do jej buzi, zaczynając taniec zmysłów. Zatracił się w słodyczy jej warg. Nie chciał przestawać, oragnął więcej. Znów jesteś egoistą, pomyślał i uśmiechnął się do tej myśli.
Dziewczyna zaczęła błądzić rekami po karku, aż w końcu wplotła palce w włosy chłopaka. Nie była pewna tego co robi, ale wiedziała, że jej wariuje – serce tańczyło radośnie w piersi, podczas gdy resztki rozumu próbowały zmusić ciało do odepchnięcia Uchihy. Jeszcze godzinę temu chciała zapomnieć o Sasuke, a teraz się z nim całowała. Miliony wrednych motyli latało w jej brzuchu i zaczęła się bać, że brunet usłyszy ich trzepotanie.
Sakura zjechała ręką na tors i zaczęła delikatnie odpychać od siebie czarnookiego. Powoli zaczynało jej brakować powietrza. Nie spodziewała się po Sasuke tak namiętnego pocałunku, ba, w ogóle się nie spodziewała, że ją pocałuje.
— To co zrobiłeś było głupie, Uchiha — powiedziała po chwili, patrząc w jego oczy.
— Wiem.
— Potrzebuje czasu, żeby wszystko przemyśleć.
— Masz całą noc.
Haruno uniosła pytająco brew.
— Możesz spać w moim łóżku. Sama lub ze mną. Wybór należy do ciebie.

< >

Intensywny zapach świeżo parzonej kawy połaskotał dziewczynę w nos. Mruknęła niezadowolona i zaciągnęła kołdrę na głowę, chroniąc się przed jasnymi promieniami słońca padającymi prosto na nią. Mimo mocnego zaciskania powiek i pragnienia powrotu do krainy snu, nie potrafiła ponownie odpłynąć w ramiona Morfeusza. Przewróciła się na drugi bok i lekko wyjrzała spod kołdry. Jej wzrok natrafił na kubek kawy stojący na szafce nocnej i siedzącego na krawędzi łóżka Uchihe.
Przetarła oczy lekko zdezorientowana. Wspomnienia poprzedniego wieczoru pojawiały się w jej głowie bardzo powoli. Szybko dotarło do niej także, że ma na sobie tylko bieliznę i przyduży T-shirt chłopaka.
— Cześć — powiedział brunet, wyginając delikatnie usta w górę, co bardziej wyglądało na grymas niż uśmiech.
— Hej — mruknęła Sakura w odpowiedzi. Widziała na twarzy Uchihy zniecierpliwienie, zapewne oczekiwał od niej odpowiedzi, ale ona nie była pewna czy jest gotowa mu wybaczyć – wymazać stare błędy i krzywdy, dać mu nową szanse.
— Sakura…
— Sasuke — przerwała mu szybko w obawie, że słowa, które wypowie wpłyną na to, co chciała mu powiedzieć. Wygramoliła się spod kołdry i usiadła naprzeciwko niego. — Jestem gotowa dać ci drugą szanse, ale to nie oznacza, że ci wybaczam. Musisz cierpliwie czekać.
Uchiha chwycił jej dłoń i pocałował w zewnętrzną część. Zielonookiej ten widok wydał się bardzo komiczny i nierealny – ten Sasuke właśnie pocałował ją w rękę. Uśmiechnęła się delikatnie, nie wiedząc jak w inny sposób mogłaby zareagować.
— Poczekam — powiedział brunet. — Poczekam tak długo jak trzeba.
— Dziękuje.
Sasuke puścił jej rękę, usiadł wygodniej na łóżku i pociągnął Haruno w swoje ramiona. Niestety, nie przewidział, że dziewczyna będzie chciała akurat wstać, przez co on stracił równowagę. Jedną ręką chwycił się kołdry, nawet nie wiedział dlaczego to zrobił, ale to nie pomogło i oboje wylądowali z hukiem na ziemi. Oczywiście bardziej ucierpiał Uchiha, który jakimś sposobem znalazł się pod Sakurą.
— Co robisz? — jęknęła dziewczyna, próbując wstać, lecz właśnie wtedy spadła na nią kołdra, którą wcześniej chwycił brunet. Pod lekkim ciężarem materiału jej głowa przyległa do torsu chłopaka.
— Chyba mi nie wyszło — westchnął do siebie Uchiha.
— Chyba tak — mruknęła Haruno, podnosząc głowę. Bardzo szybko natrafiła na czarne jak smoła oczy mężczyzny i zauważyła w nich coś czego nigdy nie widziała – iskierkę radości. Widok ten tak bardzo ją zszokował, że przez dłuższą chwilę nie mogła się ruszyć, choć jeszcze chwilę temu chciała się wyrwać z jego ramion. Wpatrywała się w tą małą iskierkę z dużym zaciekawieniem i nawet pukanie, a właściwie walenie do drzwi, nie wyrwało jej z letargu. Oczy Uchihy pochłonęły ją bez reszty.
— To pewnie Naruto — powiedział jakby nigdy nic Sasuke. — Hm… może w ramach przeprosin za tą sytuacje dasz się zaprosić na drinka? — zapytał, usilnie próbując poruszyć kosmyk włosów, który przykleił mu się do czoła.
— D-drinka? — zająknęła się dziewczyna.
— To co powiesz na spacer po parku? — Sasuke uparcie dążył do spełnienia swojej zachcianki – chciał mieć Sakurę tylko dla siebie, ale jedyne czego nie był pewny to czy pragnął tego, bo coś do niej w środku siebie czuł, czy też chciał sobie udowodnić, że może mieć każdą.
— Naruto, tam jest — twarz dziewczyny stawała się powoli lekko czerwona — za drzwiami.
— Więc wolisz piknik na polanie?
— Sasuke! — jęknęła, słysząc coraz głośniejsze walenie, któremu zaczęły towarzyszyć krzyki blondyna. — Niech będzie spacer, ale...
— Tak myślałem — przerwał jej po raz kolejny. — Dziś o dwudziestej?
— Zgoda — westchnęła.
— A jeśli chodzi o Naruto, za chwile sam zrezygnuje o ile przestaniesz piszczeć. W przeciwnym razie na pewno posterczy tam kilka minut dłużej — poinformował ją spokojnym głosem. — Ewentualnie wyważy drzwi.
Dziewczyna położyła głowę na torsie bruneta. To co wydarzyło się w jej zyciu w przeciągu ostatniej doby było szaleństwem.
Sasuke jak na złość oplótł ramiona wokół jej ciała, zapewne nawet nie myślał o wypuszczeniu jej, a cała ta scena strasznie go bawiła.
Sakura leżąc na chłopaku, mimowolnie zaczęła wsłuchiwać się w rytm jego serca. Wcale nie biło szczególnie szybko, po prostu normalnie. Mimo to było w tym dźwięku – bum, bum, bum – coś naprawdę urzekającego i pięknego, coś co spowodowało, że Sakura chciała go słyszeć codziennie. Czy ty się właśnie nie zakochujesz w nim na nowo, idiotko?
Mówiłem, że sobie pójdzie — powiedział Sasuke z uśmiechem na twarzy, gdy krzyki blondyna ucichły.
— W takim razie możesz mnie już wypuścić.
— Nie chce.


*KONIEC*


Uwielbiam kończyć w takich momentach krótkie, przereklamowane, przesłodzone one shoty SasaSaku, które w gruncie rzeczy są raczej badziwne. *wyjebane*
Ale się cieszę, bo zaspokoiłam swoją chęć na napisanie SS w jedno popołudnie - wystarczyło trochę przerobić starszą wersję na lepszą, nowszą, ale nadal moim zdaniem badziewną XD
Cóż, nie planowałam tego dodawać, wyszło jak wyszło. Spadająca gwiazda przy dobrych wiatrach pojawi się w połowie października ze względu na naukę, inne blogi, a także konkurs Narutomani. 
Błędy poprawie jak Amaterasu zabierze się za betowanie, więc przepraszam, bo pewnie ich trochę było.
I tak słowem pożegnania - tym wszystkim, którzy we wrześniu zaczynają szkołę życzę powodzenia, pamiętajcie, że najważniejsza zasada to ,,miej wyjebane'' <3 
Bajo! ;3
CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART